piątek, 22 maja 2020

#100: Portret Doriana Graya (Oscar Wilde) - recenzja




Witajcie ludziki! Miałam pisać częściej ale jak to w życiu bywa, nie zawsze jest tak, jak tego chcemy. Przez ostatnie tygodnie pracowałam nad moimi zaliczeniami semestralnymi i choć było ciężko, to jestem dumna z efektu mojej pracy. No, przynajmniej jednego z nich. 
Dziś przychodzę do was z  krótką recenzją książki " Portret Doriana Graya". Bez zbędnego gadania, przejdźmy do tego, co chcę powiedzieć. 

Tytuł: The Picture of Dorian Gray
Autor: Oscar Wilde
Tłumacz: Maria Feldmanowa
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 276

Jestem zawiedziona. Nawet nie macie pojęcia jak bardzo. 
Słyszałam tyle dobrego o tej powieści- o barwnym języku, świetnych bohaterach, mrocznej tajemnicy i uniwersalnych prawdach w niej skrytych. Choć zgadzam się co do barwnego języka, bo książka jest naprawdę pięknie napisana, to niestety uważam, że jest ona przegadana. Dialogi, choć wspaniałe, wysokich lotów i z mnóstwem genialnych fragmentów, nad którymi można by dumać godzinami, w którymś momencie stają się nużące i irytujące. Bohaterowie pierwszoplanowi są faktycznie dobrze napisani ale co z tego, jeśli wszystkie drugoplanowe postacie dostają linijkę albo dwie na przedstawienie, po czym znikają, jakby ich istnienie nie miało znaczenia. Możecie się ze mną kłócić, że może faktycznie nie mają znaczenia w ogólnym rozrachunku ale to nie prawda! Prawie każda ze wspomnianych osób została w jakiś sposób skrzywdzona przez Doriana Graya, ale w jaki sposób? Tego już się nie dowiadujemy. Uwierzcie mi, wolałabym czytać o złych uczynkach Doriana, zamiast zgłębiania się w to, jacy mężczyźni są wspaniali w swojej istocie, jak piękni i mądrzy, zaś kobiety głupie i brzydkie. I nie czepiam się tutaj samego faktu, że autor ewidentnie przelał na papier swoje uwielbienie do mężczyzn. Przeszkadza mi to, że dostajemy czasem cholernie długie wypowiedzi jednego z bohaterów na tematy kompletnie niezwiązane z głównym wątkiem fabularnym, tematy niepotrzebne i poruszane tylko i wyłącznie dlatego, że pan Wilde zdecydował się wylać swoje żale na karty tej powieści.



Nie byłby to taki wielki problem, gdyby nie to, w jaki sposób zbudowana jest fabuła. Początek jest interesujący, poznajemy bowiem Doriana jako młodego człowieka, który cieszy się życiem arystokraty uwielbianego dzięki swojej urodzie. Doriana, który jest zakochany w pięknie i sztuce. Zostaje mu namalowany przepiękny portret, na którego widok Gray wypowiada życzenie, by obraz się starzał, a nie on. Jak możecie się domyślać, tak się dzieje. Niestety, wtedy właśnie przechodzimy w środkową część książki. Ta część jest nudna, przegadana i daje poczucie niedosytu, bo choć jest mówione o tym, jak Dorian zmienił się przez lata w okropną osobę, która niszczy wszystko, czego się dotknie, nie dostajemy żadnych szczegółów. Nie wiemy co takiego robił kolejnym wymienianym bohaterom, nie wiemy w jaki konkretny sposób wpływał na nich, że źle kończyli. Nie dowiadujemy się absolutnie niczego ważnego ale dostajemy całe rozdziały poświęcane rozmyślaniom nad życiem i jestestwem. Albo takie mówiące o tym, jak to nie warto kochać, świat jest zły, a obiad smakuje lepiej jak się ma dobrego kucharza. No wiecie, bo po co dać czytelnikom faktyczne informacje skoro można zapełnić kolejne kartki paplaniną nie prowadzącą absolutnie donikąd. 
Jeśli myślicie, że chociaż zakończenie jest dobre- nie, nie jest. Jest za szybkie, głupie i naprawdę ciężko uwierzyć w to, że człowiek, który zrobił "tyle złego" nagle pragnie być dobry. No po prostu... nie. 

Wybaczcie mi, jestem na siebie wściekła, że spędziłam tyle czasu łudząc się, że może jednak ta książka będzie dobra. Może to tylko jeden słaby rozdział. Może to tylko słabe 50 stron. 
Jeśli chcecie, możecie po tę powieść sięgnąć ale tylko i wyłącznie dla barwnego języka i cytatów. Niczego więcej. Przykro mi, nie mogę wam polecić tej pozycji. 

OCENA: 6/10 za język i cytaty





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...