czwartek, 20 czerwca 2019

#93: Ja, diablica ( Katarzyna Berenika Miszczuk) - recenzja

Witajcie ludziki! Dziś nie mam wam nic do powiedzenia. Przejdźmy już do mojej chaotycznej, ponieważ pisanej pod wpływem emocji recenzji. Mam dość rozmyślania nad tą książką.

Tytuł: Ja, diablica
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Wydawnictwo: W.A.B
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 416

Wiktoria Biankowska to dwudziestolatka, która dziwnym zrządzeniem losu zostaje zamordowana i trafia do Piekła. Tam dostaje posadę Diablicy, poznaje przystojnego diabła konsultanta, jego socjopatycznego znajomego Azazela i mnóstwo, mnóstwo innych znanych z historii osób, których nie spodziewałaby się tam zobaczyć. Choć życie w Los Diablos wydaje się ciekawe, Wiktoria tęskni za swoją rodziną i chłopakiem, w którym była zadurzona długo zanim nieznany morderca pozbawił ją życia. Okoliczności jej śmierci zdają się być równie dziwaczne, co wybór jej na Diablicę. Dziewczyna postanawia dokopać się do korzeni całej tej sprawy ale to, co uda jej się odkryć, postawi przed nią wiele trudnych wyborów.



Okej, starałam się w tym opisie nie zdradzić za wiele, ani nie pokazać nim, jak bardzo jestem zawiedziona po jej przeczytaniu. Powtórnym przeczytaniu. Tak, nie przesłyszeliście się. Gdy byłam w gimnazjum przemknęłam przez całą trylogię z szybkością błyskawicy. Byłam zachwycona zarówno fabułą, bohaterką, jak i trójkątem romantycznym. Uważałam tę książkę za przezabawną i świetnie napisaną. Teraz, po pięciu latach, wszystko się zmieniło, a ja miałam momentami ochotę tą książką rzucać. Ale zacznijmy może od fabuły.

Jak możecie się domyślać, zaczynając tę książkę miałam ogromne oczekiwania. I te ogromne oczekiwania mnie zgubiły. Pierwszym, co zauważyłam był fakt, że fabuła nie trzyma się kupy. No dobrze, może nie fabuła całej książki ale zdecydowanie pewne wątki zasługiwałyby na ponowne przejrzenie przez autorkę. Choć sam zamysł piekielnej wersji Los Angeles- Los Diablos był rewelacyjny, tak jego realizacja pozostawiała wiele do życzenia. Nie poznajemy bowiem tego, jak to miasto w całości wygląda, nie dostajemy żadnych konkretów poza wspominkami, że ma plażę, kurorty ze sztucznym śniegiem i że jest piękne. Bo po co rozwijać świat, który się stworzyło! Można rzucać ogólnikami, wkurzając tym czytelnika.
Kolejną rzeczą są mieszkańcy tego miasta. Z jakiegoś powodu autorka wrzuciła do piekła dosłownie każdego możliwego sławnego na przestrzeni wieków człowieka- Kleopatrę, Napoleona, Boba Marleya, Cezara, Beowulfa, Jima Morrisona... mogłabym tak długo wymieniać. Nie wiem, czy ten " zabieg" spowodowany był tylko i wyłącznie chęcią pokazania jakie piekło jest super genialne ale tak mi się wydaje, że to był powód.

" - Jeśli uważasz, że w gabinecie Lucyfera zedrę z ciebie garnitur, to się mylisz- oświadczyłam, a on zrobił minę zbitego psa.
- A może chociaż same spodnie?- zaproponował nieśmiało.
Spojrzałam na niego ostro.
- Zboczeniec...
- Ty zaczęłaś.- Uśmiechnął się od ucha do ucha. "

Kolejna sprawa, sposób w jaki ta książka jest napisana. Autorka używa bardzo ogólnikowych opisów, jej styl jest wręcz banalnie, dziecięco prosty. Najgorsze są chyba żarty. O. Mój. Boże. Przebrnięcie przez tę książkę było katorgą właśnie przez te żarty, które mnie żenowały, wywoływały cringe i powodowały, że miałam ochotę wrzeszczeć i tą powieścią rzucać. Żarty tutaj oparte są głównie na podtekstach seksualnych, propozycjach seksualnych w kierunku głównej bohaterki, czy głupich rzeczach, które Wiktoria robi i durnych decyzjach, które podejmuje. Żarty są zazwyczaj nieśmieszne, powiedziałabym nawet, że zabijają tę powieść. Wiem, że jestem ostra ale przepraszam, śmiania się z tego, że chłopak mógł spać obok dziewczyny i jej nie przelecieć ( plus nazywanie go ciotą i pedałem), czy też już klasycznego " oczy mam wyżej" po prostu nie uważam za zabawne. Uważam tę książkę za problematyczną właśnie przez ten bardzo, ale to bardzo niskich lotów humor.



Przejdźmy już do trójkątu miłosnego, bo chcę mieć tę recenzję za sobą tak szybko, jak chciałam skończyć tę przeklętą książkę. Powiedzmy to głośno i wyraźnie- ten wątek to zło wcielone i jego w ogóle nie powinno tu być. Jest okropnie napisany, nie ma żadnego sensu i nie rozumiem, dlaczego jest tak wielką częścią tej powieści. Bohaterka co jakiś czas wspomina, że Piotruś, kolega ze studiów, jej się podoba ale jej nie zauważa, traktuje jak powietrze i generalnie nie ma szans, żeby cokolwiek między nimi rozkwitło. Tymczasem my, jako czytelnicy dostajemy na kartach książki kompletną odwrotność. Widzimy, jak bohaterka się mu zwierza, jak on ją podwozi pod dom, spędza z nią czas, czuje się zazdrosny.
Z drugiej strony barykady mamy Beletha- diabła, który non stop próbuje zaciągnąć kobietę do łóżka ale mimo wszystko jest troskliwy, od początku wykazuje zainteresowanie nie tylko jej ciałem ale też charakterem; często prawi jej komplementy i jest dla niej zwyczajnie miły. Dlaczego więc, do jasnej cholery, wmawia się nam, czytelnikom, przez przemyślenia głównej bohaterki, że to Piotr jest jej przeznaczony, że jest taki wspaniały i powinniśmy jej współczuć, że trafiła pod skrzydła kogoś takiego jak Beleth. Jasne, diabeł nie jest ideałem ale pod każdym względem przebija " miłość" Wiktorii. Mówię tu o " miłości", czyli tak naprawdę o niedojrzałym zadurzeniu się nastolatki w chłopaku, które nazywa górnolotnie, by nie wyjść na idiotkę, na którą koniec końców i tak wychodzi.

Czy ta książka ma jakiekolwiek pozytywy? Jest wciągająca, to muszę przyznać. Ma przepiękną okładkę, to też trzeba dodać. Czasami zdarzają się dobre dialogi ale są one zaraz zabijane okropnymi żartami. Hmm... to chyba tyle. " Ja, diablica" aż ugina się pod naporem negatywów i żaden pozytyw nie jest w stanie jej pomóc. Jestem zawiedziona i jest mi przykro, że coś, co tak kochałam jeszcze kilka lat temu, teraz okazuje się takim okropnym gniotem.

OCENA: 5/10 i to tylko przez sentyment




2 komentarze:

  1. Bo ta książka. Jest przeznaczony dla młodzieży gimnazjum (teraz podstawówka). Naprawdę trudno znaleźć cudowną powieść która czytamy "za dzieciaka" jak i po czasie (nie mówię tutaj o Hobbicie, Małym Księciu, czy nieśmiertelnym Potterze). Trzeba to zaakceptować i czasem żyć wspomnieniem danej książki ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, chyba że jest się mną i obrało się za cel niszczenie własnego dzieciństwa :D

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...