czwartek, 13 czerwca 2019

#92: Lola i Chłopak z Sąsiedztwa (Stephanie Perkins) - recenzja

Witajcie! Dawno nic nie pisałam, bo zwyczajnie nie miałam o czym pisać. Przez długi czas nic nie czytałam, a jak już coś zaczęłam, to wciąż to czytam. W moim życiu trochę się pozmieniało i musiałam przemyśleć, czy chcę dalej prowadzić bloga. Podjęłam decyzję, że na przestrzeni tych pięciu lat blog stał się również moim pamiętnikiem i świadectwem tego, jak bardzo się zmieniłam albo i nie, więc nie mogę przestać pisać. Zdecydowałam, że będę zmuszać się, by zamiast siedzenia w telefonie, po powrocie z pracy poczytać lub przynajmniej raz na tydzień wrzucić coś na bloga.
I tak właśnie dziś przychodzę do was z recenzją książki, którą przeczytałam w drodze powrotnej z Polski w kwietniu.

Tytuł oryginalny: Lola and the Boy Next Door
Autor: Stephanie Perkins
Tłumacz: Ewa Spirydowicz
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 320

Dziś bez streszczenia, bo im bardziej próbowałabym streścić tę książkę, tym więcej bym zdradziła.


Stephanie Perkins posiada niezwykłą umiejętność tworzenia książek, których pierwsze połowy są niezwykle irytujące i banalne ale których druga połowa potrafi mną całkowicie zawładnąć dzięki urokowi relacji między głównymi bohaterami, na których wspomnienie aż mam ochotę westchnąć. „ Lola i chłopak z sąsiedztwa” to zdecydowanie słabsza powieść od „ Anny i Pocałunku w Paryżu”, choć generalnie powiela ten sam schemat. Nie odniosę się do konkretnych fragmentów z tego względu, że nie chcę niczego zdradzać oraz dlatego, iż zwyczajnie nie pamiętam tej drugiej książki tak dobrze. Pamiętam jednak, jak bardzo wciągnęła mnie „ Anna...” i z jaką łatwością przemknęłam jak wiatr przez te trzysta stron.

Do czytania „ Loli i chłopaka z sąsiedztwa” musiałam się częściowo zmuszać. Taka głupia sytuacja, zazwyczaj nie daję książkom więcej niż pięćdziesiąt, max sto stron, na zachęcenie lub zniechęcenie mnie do siebie. Z tym tomem miałam problem. Nie potrafiłam podjąć konkretnej decyzji, a co się z tym wiąże brnęłam głębiej i głębiej w historię, czytając kolejne strony i zanim się spostrzegłam, skończyłam książkę. Nie wiem, co mnie trzymało. Na pewno nie bohaterowie, którzy choć ciekawie wykreowani, mimo wszystko nie sprostali moim niepisanym wymaganiom. Nie mógł to być również sam format powieści, w której na literówki i błędy gramatyczne natykałam się non stop, zadając sobie pytanie kto, do jasnej cholery, odpowiadał za korektę?! Sam romans nie był niczym specjalnym prawie aż do końca.

Najgorszy chyba był powód, dla którego Lola tak bardzo nie chciała spotkania z dawnym znajomym mieszkającym dom obok. Dopóki nie został on przedstawiony stawiałam na najgorsze- napastowanie, gwałt itd. Powód jednak okazał się tak głupi, tak okropnie błahy, że ciężko było mi traktować go poważnie, tak jak i wszystkie problemy z niego wynikające. Za każdym razem, gdy Dolores ( Lola) o nim wspominała, uśmiechałam się ironicznie, wzdychając z poirytowania. Na szczęście, jakimś cudem udało się z niego wybrnąć w całkiem niezłe i logiczne zakończenie, co rzeczywiście mnie zdziwiło.

"Dawno, dawno temu była dziewczyna, która rozmawiała z księżycem. Była tajemnicza i doskonała tak, jak to potrafią tylko dziewczyny, które rozmawiają z księżycem. W sąsiednim domu mieszkał pewien chłopiec. Patrzył, jak dziewczyna staje się coraz bardziej doskonała, coraz piękniejsza, z każdym rokiem. Patrzył, jak wpatruje się w księżyc. I zaczął się zastanawiać, czy właśnie księżyc nie pomógłby mu rozwikłać tajemnicy tej pięknej dziewczyny. Więc chłopiec spojrzał w niebo. Nie mógł się jednak skupić na księżycu, za bardzo rozpraszały go gwiazdy.
Nieważne, ile już napisano o nich wierszy i piosenek, ilekroć myślał o dziewczynie, gwiazdy świeciły jaśniej. Jakby lśniły dzięki niej. Aż kiedyś chłopiec musiał wyjechać. Nie mógł zabrać jej ze sobą, zabrał więc gwiazdy. Co wieczór patrzył w niebo ze swego okna. Zaczynał od jednej. Jednej gwiazdy. I myślał życzenie, a życzeniem było jej imię. A gdy padało jej imię, zapalała się druga gwiazda. I wtedy znowu myślał jej imię i z dwóch gwiazd robiły się cztery, z czterech osiem, z ośmiu szesnaście i tak dalej, w najwspanialszym matematycznym ciągu na świecie. A po godzinie na niebie było już tyle gwiazd, że budziły jego sąsiadów. Zastanawiali się kto włączył światło.
Ten chłopiec. Myśląc o dziewczynie. " 



Bardzo podobało mi się hobby Loli i to, w jaki sposób siebie kreowała. Było coś niezwykle interesującego w jej sposobie ubierania się- w tym, że każdego dnia wyglądała inaczej, to że każdy jej strój był inspirowany inną epoką historyczną. Ekscytujące było to, że nie bała się mieszać kolorów, wyglądać jak wielka kula dyskotekowa, czy założyć glanów do sukni a’la Maria Antonina. Czytając o tym, jak wielką radochę czerpała z tego, co tworzyła, zastanawiałam się, czy i ja nie powinnam zająć się nauką szycia.

Tak jak mówię, bohaterowie nie zdobyli mojej sympatii, w większości byli mi obojętni, choć różnorodność ich charakterów i samej ich kreacji była przedziwna, a zarazem był to jej ciekawy aspekt. Żebyście mniej więcej zorientowali się o czym mówię, przybliżę wam pokrótce bohaterów. Otóż, mamy tu Lolę, o której niesamowitych strojach już pisałam, jej rodzice to para gejów, o których wspomina się, że oprócz własnego interesu polegającego na pieczeniu ciast oraz zamiłowaniu do jazdy figurowej, są oni najmniej gejowskimi gejami świata. Mamy tu też chłopaka głównej bohaterki, który jest gwiazdą rocka, jest cały w tatuażach, jest pięć lat starszy od swojej dziewczyny i generalnie jego związek z Lolą nie ma aprobaty jej rodziców. Mamy tu też bliźnięta- Cricketa, wynalazcę i wielbiciela mody oraz kolorowych skarpetek, a także jego siostrę Calliope, utalentowaną łyżwiarkę, która otwarcie nienawidzi Loli i uważa ją za kogoś, kto powinien zniknąć. Nie wiem jak wam ale mnie to brzmi dość różnorodnie.

Ciężko mi powiedzieć, czy faktycznie „ Lola i chłopak z sąsiedztwa” była taką złą książką, czy też wręcz odwrotnie. Wzbudza ona we mnie bardzo mieszane uczucia. Czy odetchnęłam z ulgą kończąc ją? Tak. Czy miałam nadzieję, że będę mogła dowiedzieć się, co dalej, po jej skończeniu? Jak najbardziej. Czy żałuję, że się za nią zabrałam? Oczywiście, że nie. Czy sięgnę po nią znowu? Nie wiem.
Czy ją wam polecam?
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.

OCENA: 6/10



4 komentarze:

  1. Czytałam tylko "Annę i pocałunek w Paryżu" i bardzo mi się podobała, może i za tą się zabiorę?
    Dobra recenzja, pozdrawiam cieplutko ♥
    helloimbooklover.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również pozdrawiam i dziękuję za komentarz <3
      To już twoja decyzja, czy się za tę powieść zabierzesz ale jeśli podobała ci się " Anna i Pocałunek w Paryżu" to może i ta książka ci się spodoba :)

      Usuń
  2. Idealna książka na weekend

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...