czwartek, 30 marca 2017

#58: Geek Girl: Modelka z przypadku ( Holly Smale)- recenzja

,, /geek/
1. << osoba towarzysko nieobyta i niemodna>>
2. << osoba zafascynowana konkretnym tematem ( zwykle związanym z nauką) ; obsesyjny entuzjasta jakiejś dziedziny>>
3. << obraźliwe określenie mola książkowego i kujona>>
4. << osoba, która sprawdza znaczenie słowa geek w słowniku>>
5. Słowo geek pochodzi od słowa geck, oznaczającego głupca. "

Hejka! Zapoznaliście się już z definicją geeka? Mam nadzieję, bo od tego zależy, czy będę mogła wprowadzić was w świat tytułowej Geek Girl.

Oryginalny tytuł: Geek Girl
Autor: Holly Smale
Tłumacz: Iwona Wasilewska
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2015
Liczba stron: 320

Harriet Manners jest prawie- zwykłą piętnastolatką. Osiąga świetne wyniki w nauce, uwielbia ciekawostki na wszelakie tematy i interesuje się tym, co inni uważają za nudne i głupie. Odstaje od szkolnego społeczeństwa, jest nazywana kujonem i geekiem, co sprawia jej niemałą przykrość. Według niej jej życie jest do bani.
Ale co się stanie jeśli los postanowi dać dziewczynie szansę na zostanie popularną i lubianą? Pewnego dnia, zupełnie przez przypadek, Harriet dostaje propozycję zostania modelką. Co zrobi Geek Girl? Wywróci swój świat do góry nogami, czy wróci do bycia zwykłą dziewczyną?

Książka pod wieloma względami przypomina mi " Girl Online " - mamy bohaterkę,która jest nielubiana i ma strasznego pecha. Zakochuje się ona w chłopaku, który jest sławny, ma najlepszą przyjaciółkę, która uwielbia modę i " zazwyczaj"  jest spokojną osobą. Ma również superwroga, który robi wszystko, byle uprzykrzyć jej życie. Fabuła również jest podobna, ma prawie tak samo rozłożone zwroty akcji i punkt kulminacyjny. 
" Geek Girl", to bardzo lekka, nieskomplikowana powieść dająca możliwość odstresowania się po ciężkim dniu, będąc jednocześnie przyjemną, łatwą w odbiorze i dość banalną w zrozumieniu.

Bohaterowie mają w miarę dobrze zarysowane charaktery, które co ciekawe, kompletnie pozbawione są negatywów. Tak, prawie wszystkie postacie są niesamowicie wyidealizowane. Prawie wszystkie, pomijając Alexę, o której wolę nie mówić, by się nie denerwować. 
Dobrze, przejdźmy do Harriet- tytułowej Geek Girl. Gdy czytałam tę książkę, przynajmniej dwa razy w ciągu jednego rozdziału ręka lądowała na moim czole z głośnym "plask" , a ust wydobywało się lekko przytłumione: Co tu się kurcze dzieje?! Serio, przez większą część powieści kontemplowałam mózg głównej bohaterki zadając sobie pytanie: dlaczego kiedy Harriet jest zdenerwowana, wszystkie możliwe funkcje odpowiadające za logiczne myślenie dziwnym trafem nagle przestają działać ?  Były momenty, kiedy głupota i nieprzewidywalność tej dziewczyny niesamowicie działały mi na nerwy. Miałam wtedy ochotę wejść do książki i porządnie jej przyłożyć. 
Mimo to, odnalazłam dużą część siebie w Geek Girl, przy okazji dowiadując się, że jestem geekiem ( odsyłam do definicji na samej górze). Takim stuprocentowym geekiem.

,, Musisz nauczyć się nie przejmować tym, co myślą i mówią o tobie ludzie, którzy nie mają żadnego znaczenia. Wtedy nie będą mogli cię zranić. Rozumiesz? Ważne są tylko te osoby, na których ci zależy. Bądź sobą, Harriet. I pozwól na to samo innym. Gdybyśmy wszyscy byli jednakowi, świat byłby strasznie nudnym miejscem. "

Najdziwniejsze jest to, z jaką niecierpliwością śledziłam poczynania ludzi występujących w tej historii, czekając co będzie dalej mimo faktu, że przewidziałam to, jak potoczy się fabuła już po przeczytaniu kilkunastu stron. A kiedy na końcu stało się to, co się stało, piałam z zachwytu. To było jak oglądanie Mody na Sukces i Top Model w tym samym czasie. Albo jak ( prawdopodobnie nie zrozumiecie porównania) jedzenie ciasta czekoladowego i popijanie go maślanką. Wiesz, że będzie ci po tym okropnie niedobrze, ale i tak to robisz. Bo kochasz maślankę. I kochasz ciasto czekoladowe. No, chyba że tylko ja kocham obie te rzeczy .

Podsumowując, może nie była to powieść wysokich lotów, ale dobrze się przy niej bawiłam. Momentami mnie ona totalnie rozbrajała , myślałam że umrę ze śmiechu. Polecam ją wam, jeśli nie dla niej samej, to chociaż dla sprawdzenia, jak wielką ilość pecha i absurdu jesteście w stanie znieść.

OCENA: 8/10
 ( wzięłam pod uwagę to, jak bardzo się w nią wciągnęłam)




wtorek, 28 marca 2017

#57: Baśniobór ( Brandon Mull)- recenzja

Witajcie ludziki! Oto kolejna recenzja z serii " Przygotowane lata temu, ale Demetria ma opóźniony zapłon". Gotowi ? No to jedziemy!

Oryginalny tytuł: Fablehaven
Autor: Brandon Mull
Tłumacz: Rafał Lisowski
Wydawnictwo: W.A.B
Data wydania: 2011
Liczba stron: 344

Rodzice Kendry i Setha korzystając z podarowanych im biletów wypływają w rejs. Postanawiają oddać dzieci pod opiekę ich dziadka. Jak się okazuje, mężczyzna skrywa wiele sekretów, których nie ma zamiaru zdradzić. Rodzeństwo mimo wielu zakazów rozpoczyna odkrywanie ich od wędrówki w głąb tajemniczego boru rosnącego nieopodal domu. Następstwa tego czynu są dużo poważniejsze niż bohaterom mogłoby się zdawać. Wplątując się coraz bardziej w magiczne sprawy, Kendra i Seth budzą do życia niebezpieczne, mroczne moce. Zagrażają one nie tylko im, ale też wszystkiemu co dobre i piękne. Czy dzieciom uda się je powstrzymać zanim opanują cały bór? Co będą musieli poświęcić, by to zrobić?

" Baśniobór " to niezwykła, magiczna i enigmatyczna książka, kierowana jednak do młodszych dzieci. Jest dobrze, choć prosto napisana - porównań i metafor jest tam jak na lekarstwo. Autor stosuje jednak obszerne opisy, które w tym przypadku pomagają raczej w wyobrażeniu sobie świata przedstawionego, niż przeszkadzają w odbiorze. Prosty styl ułatwia i umożliwia również szybkie czytanie. Akcja w powieści rozwija się bardzo szybko , odkrywając, udostępniając czytelnikowi kolejne tajemnice Baśnioboru . 
W książce znajdują się fragmenty, których w życiu bym się nie spodziewała. Z jednej strony niezwykle mnie bawiły, ale z drugiej strony napawały mnie obrzydzeniem i cieszyłam się, że czytam z pustym żołądkiem, np. masowanie trola, albo dojenie gigantycznej krowy. 
Widać wyraźnie, że autor panuje nad sytuacją, świetnie operuje dowcipem, wplata go wszędzie gdzie się da, ale przeplatając go z trudnymi i przerażającymi momentami pełnymi napięcia. Baśniobór jest miejscem, które ciekawi i pociąga możliwością odkrycia w jego czeluściach stworzeń, których nie można spotkać w prawdziwym świecie. Jest jednak niebezpieczny, ale mimo to kusi i czaruje.

,, [...] Oto przekleństwo bycia śmiertelnym. Pierwszą część życia spędzasz na nauce, nabieraniu siły i umiejętności. A potem, bez twojej winy, ciało zaczyna odmawiać posłuszeństwa. Cofasz się w rozwoju. Silne kończyny słabną, wyostrzone zmysły zawodzą. Uroda więdnie. Narządy przestają działać. Pamiętasz siebie w kwiecie wieku i nie wiesz, gdzie się podziała ta osoba. Osiągasz szczyt mądrości i życiowego doświadczenia, a jednocześnie zdradliwe ciało staje się więzieniem. "

Bohaterowie nie są wykreowani źle, ale jak dla mnie można było poświęcić rozwinięciu ich charakterów te kilka dodatkowych stron. Najlepiej stworzone zostało rodzeństwo, wokół którego zbudowano całą fabułę. Pod koniec książki czułam, że znam te postacie jak własną kieszeń i potrafię przewidzieć ich zachowanie, mimo że w trakcie czytania nie raz mnie zaskakiwali. 
W powieści każda osoba przechodzi przemianę. Kendra była aż nadmiar poważna i uczciwa, Seth z kolei robił, co chciał i rzadko przejmował się konsekwencjami. Byli jak yin i yan, osobno całkiem różni, razem stanowili zgraną , silną drużynę. Przez większość czasu chłopiec był dla mnie postacią okropnie męczącą, a jego działania mnie irytowały. To Kendrę polubiłam bardziej. Z początku była zdystansowana do sytuacji, w której się znalazła; trzeźwo myśląca, ale niestety zbyt ostrożna. Nie chciała mieszać się w nic, co mogłoby ją w jakiś sposób narazić na niebezpieczeństwo. Tym większe było moje zdziwienie, gdy pokazała swoją wewnętrzną moc i udowodniła, że bohaterem można zostać każda osoba , bez względu na to kim jest i jaka jest. Odkryła swoje najgłębsze lęki i za to ją podziwiam. Potwierdziło się ostrzeżenie , że " Nikt, kto wejdzie do Baśnioboru, nie wyjdzie niezmieniony". 

To już koniec mojej dzisiejszej recenzji. Polecam wam " Baśniobór ". Przyjemnie mi się go czytało i mam nadzieję, że wy również spędzicie z nim miło czas.
Wybaczcie mi prześwietlone zdjęcie, ale pochodzi ono z czasów, gdy nie wiedziałam jak wyłączyć lampę w telefonie.

OCENA: 8/10



niedziela, 26 marca 2017

#56: Dziedzic wojowników ( Cinda Williams Chima)- recenzja

Hej! To znów ja! Oto przynoszę wam recenzję, którą przygotowałam już dwa lata temu, ale ze względu na mój niezwykle opóźniony zapłon, wstawiam ją dziś.

Oryginalny tytuł: The Warrior Hair
Autor: Cinda Williams Chima
Tłumacz: Dorota Dziewońska
Wydawnictwo: Galeria Książki
Data wydania: 2012
Liczba stron: 448

Pewnego marcowego dnia Jack Swift, gimnazjalista z niewielkiego miasteczka, zapomina zażyć specyfik, który przyjmuje codziennie od najmłodszych lat. Szereg zdarzeń, który potem następuje, sprowadza na niego śmiertelne niebezpieczeństwo. Kiedy Jack ujawnia długo skrywaną tajemnicę, zaczynają go poszukiwać bezwzględni czarodzieje z rodów Białej i Czerwonej Róży. Jack jest potomkiem wojowników, jednym z ostatnich przedstawicieli ginącego gatunku. Różowcy chcą go wykorzystać do walki w turniejach rozstrzygających o rozdziale władzy między rodami czarodziejów. Dotąd chłopak nie zdawał sobie sprawy, że zawsze otaczali go przedstawiciele Magicznych Gildii: czarodzieje, zaklinacze, wróżbici i guślarze. Wszyscy oni są zdecydowani chronić go przed Różowcami. Z pomocą swojej ciotki, pięknej zaklinaczki, Jack zdobywa umiejętności, które mogą uratować mu życie. Wraz z przyjaciółmi Willem i Fitchem odkopuje na cmentarzu magiczny miecz i walczy z czarodziejami, którzy chcą mu go odebrać. Wreszcie młody wojownik zaczyna pobierać nauki u mrocznego i niebezpiecznego Leandera Hastingsa, czarodzieja o tajemniczej przeszłości.
Jednocześnie przeżywa rozterki miłosne – rozdarty między uczuciem do nowej uczennicy Ellen Stephenson a związkiem ze swoją byłą dziewczyną Leeshą Middleton, która chce go odzyskać.
opis z Lubimy Czytać

" Dziedzic wojowników" nie spełnił moich oczekiwań. Miałam nadzieję na coś dużo lepszego.
Książka była w miarę wciągająca, ale według mnie po prostu za długa. Na dwusetnej stronie byłam już nią zmęczona i chciałam jak najszybciej ją skończyć. Fabuła również była ciekawa, ale niestety w powieści można znaleźć tak wiele znanych motywów i sytuacji, że jest to aż nie do zniesienia! Naprawdę, były momenty, w których nasuwała mi się myśl, że już to gdzieś widziałam. Co więcej, nie chodziło o powtarzalność jedynie motywów. Jeśli chodzi o całe sytuacje, byłam przekonana, że czytałam o nich i to opisanych w dokładnie ten sam sposób! Nie wiem co o tym myśleć, ale jak dla mnie zerżnięcie czegoś z innej książki to zwykły plagiat.
Żeby całkowicie nie skrytykować tej książki już na samym poczatku, to powiem że były również oryginalne fragmenty, ale było ich zdecydowanie mniej. Najbardziej podobał mi się pomysł stworzenia  Gry - turnieju, w którym to uprzednio wybrani przez bogatych sponsorów wojownicy mieliby walczyć na śmierć i życie ku uciesze rządzącej frakcji. Brzmi znajomo?

,,Walczyli, ponieważ kochali ten taniec i ciężar miecza w dłoniach. Zgrzyt metalu, iskry i syk płomieni były niczym muzyka pisana specjalnie dla nich. Walczyli dla chwały, nie dla krwi. Byli Wajdlotami, dziedzicami kamienia wojowników. I zawsze spali najlepiej mając swój miecz przy łóżku."

Bohaterowie nie byli jakoś rewelacyjnie wykreowani. Z żadnym z nich nie poczułam więzi. Żaden mnie też nie irytował, ale to tylko i wyłącznie dlatego, że wszyscy byli mi kompletnie obojętni. To samo tyczy się głównego bohatera, którego losy przestały mnie interesować zaledwie po pięćdziesięciu stronach.  Czytając tę książkę, czułam się jak bierny obserwator. Niezbyt mnie to wszystko obchodziło. W połowie powieści chciałam, by Jack`owi coś się stało, cokolwiek byle by akcją przesunąć się do ostatecznej rozgrywki. Bez względu na jej wynik, cieszyłabym się, że to już koniec, że nie muszę się dłużej męczyć.
To wszystko dobijało mnie jeszcze bardziej, gdyż cały czas liczyłam, że wydarzy się coś ciekawego. W końcu przyznałam sama przed sobą, że nic się już nie stanie, że autorka niczym mnie już nie zaskoczy, a już na pewno nie posunie się do zabicia głównego bohatera. Coś takiego zamknęło by drzwi do kontynuacji, która jak wiadomo już powstała.
Podsumowując, powieść ta nie była niczym oryginalnym, jeśli nie biorąc pod uwagę niektórych nazw, na których nie raz łamałam sobie język. Na przykład taki Nonwajdlota. Kto to wymówi ?!

Nie jestem w stanie napisać nic więcej. " Dziedzic wojowników" był książką zwyczajnie słabą. I tyle.

OCENA: 6/10



piątek, 24 marca 2017

TOP 5: Moje ulubione filmy cz. 2

Dziś sobota ! Jak wam minął tydzień? Dużo pracy, czy raczej chill out? U mnie to pierwsze, no ale cóż, takie życie.
Przychodzę do was z piątką moich ulubionych filmów. Są to produkcje, które w jakiś sposób wpłynęły na moje postrzeganie świata, albo wywołały chęć napisania ich kontynuacji ( którą napiszę jak tylko znajdę trochę czasu). Nie znajdziecie tu blockbusterów, filmów animowanych czy też tych o tematyce świątecznej, bo o nich zrobię oddzielny post. To co? Do dzieła!

Zachęcam do zerknięcia do poprzedniego wpisu o tej tematyce : KLIK

1. Cuda z nieba (2016)

podukcja: USA
reżyseria: Patricia Riggen  
gatunek: Dramat

" Cuda z nieba" to wzruszający film o sile i wytrwałości człowieka w trudnych chwilach, a także o mocy Boga. Jest to historia dziesięcioletniej Anny Beam, która zapada na ciężką chorobę zaburzenia trawienia. Jej ciało przestaje trawić spożywane przez nią jedzenie; dziewczynce nie zostało wiele czasu. Jej matka robi co może, by pomóc dziecku. Ale co jeśli jedynym, co może ją uratować jest... wiara?
Niezależnie od tego, czy wierzycie, czy nie, warto jest obejrzeć ten film chociażby dla samej formy, że tak to ujmę. Zdjęcia są przepiękne.



2. Wywiad z wampirem ( 1994)

produkcja: USA
reżyseria: Neil Jordan
gatunek: Dramat, Horror

Mam wrażenie, że nie muszę mówić o czym jest ten film. Każdy choć raz w życiu się na niego natknął, choćby przypadkiem. To właśnie od niego rozpoczęła się moja fascynacja, czy raczej obsesja na punkcie wampirów. Nie zapominajmy również o tym, że Lestat był moją pierwszą miłością, moim pierwszym crushem. O takich rzeczach się nie zapomina.


  


3. Cudowne dziecko ( 2007)

produkcja: USA
reżyseria: Kirsten Sheridan
gatunek: Dramat, Muzyczny

Zastanawiałam się, czy nie umieścić tego filmu w topce filmów muzycznych, ale postanowiłam wrzucić go tutaj ze względu na to, że muzyka jest tylko tłem dla dramatu głównego bohatera. Film opowiada historię muzycznego geniusza, który poprzez muzykę próbuje dotrzeć do swoich rodziców. Spotyka na swojej wielu różnych ludzi, dobrych i złych. Każdy odgrywa ważną rolę w jego życiu i każdy przybliża go do odnalezienia matki i ojca. 
Jest to film, po obejrzeniu którego ja sama po wyjściu z domu słyszałam muzykę dosłownie wszędzie. W szumie drzew, śpiewaniu ptaków, czy nawet w przekomarzaniu się przekupek na balkonie w bloku naprzeciwko. " Cudowne dziecko" uświadomił mi, że podążanie za marzeniem wcale nie musi prowadzić do klęski, a także że życie jest nieprzewidywalne i nasze wybory mogą zmienić przyszłość w mgnieniu oka. 




4. Ósmoklasiści nie płaczą ( 2012)

produkcja: Holandia
reżyseria: Dennis Bots
gatunek: Dramat

Płakałam jak bóbr. Autentycznie płakałam jak bóbr po obejrzeniu tego filmu. Jest to historia dwunastoletniej Akkie, która pewnego dnia dowiaduje się, że jest chora na białaczkę. Jej zmagania z chorobą przybierają coraz gorszy obrót, ale przez cały czas są z nią rodzice i najlepsi przyjaciele, a także obserwujący wszystko z boku Joup, który mimo przybranej maski, ukrywa swoją prawdziwą twarz i sekret, który w końcu wyjdzie na jaw. 
Musicie obejrzeć ten film. Koniecznie! Uważajcie jednak, bo Norwegia wyprodukowała identyczny ( dużo gorszy) film o polskim tytule " Mecz życia". Jest to jednak jedynie remake, a jak wiemy remake zazwyczaj jest gorszy od oryginału.



5. Bobby i Łowcy Duchów ( 2013)

produkcja: Holandia
reżyseria: Martin Legestee
gatunek: Familijny, Fantasy

Jest to zdecydowanie najlżejszy z wymienionych przeze mnie dziś filmów. Jak już pewnie zauważyliście, gra w nim ta sama para aktorów, co w " Ósmoklasiści nie płaczą". Fabuła opiera się na rozwiązywaniu przez trzynastoletnią Sannę tajemnicy duchów nękających statek , na który to został wezwany jej ojciec - Łowca Dusz. Brzmi to dziwnie? Może troszeczkę, ale film naprawdę jest wart uwagi. Gra aktorska jest dobra, a sama produkcja wciągająca i miło się ją ogląda. Poza tym Nils! Niesamowity Nils grający Bobby'ego jest sam w sobie argumentem , dla którego ten film trzeba obejrzeć!




To już wszystko na dzisiaj! Polecam wszystkie te filmy i zachęcam z całego serca do ich obejrzenia. Dajcie znać, jaką TOPkę filmową chcielibyście przeczytać jako następną! 
Pozdrawiam i życzę miłej nocy!
Albo miłego dnia :D


czwartek, 16 marca 2017

#55: Dag, córka Kasi ( L. Seymour Tułasiewicz) - recenzja

,, Szczęście nie do wszystkich przychodzi samo, a Pan Bóg tym pomaga, którzy sobie pomagają. "

Witajcie ludziki! Dzisiejsza recenzja będzie bardzo krótka, gdyż książka o której będę mówiła jest tak dobra, że do jej oceny nie potrzeba użycia wielu słów.

Oryginalny tytuł: Dag, córka Kasi
Autor: Lilian Seymour Tułasiewicz
Tłumacz: -
Wydawnictwo: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
Data wydania: 1973
Liczba stron: 312

" Dag, córka Kasi " to rewelacyjna powieść, która wprowadziła mnie w stan mini- depresji. To taka " Analfabetka, która nie potrafiła liczyć" tylko w wersji starszej , bardziej dramatycznej i oczywiście, polskiej. To tragiczna historia Dagmary, rozgrywająca się na przestrzeni ponad dwudziestu lat. To książka o niekończącej się walce o prawo do szczęścia, miłości i samej siebie. Przekazuje, że nie warto poddawać się ludzkim osądom, trzeba iść cały czas naprzód, z całych sił walczyć o swoje marzenia.

,, Nie cierpię tego określenia " przez całe życie". Jest fałszywe i niepoważne. To, co się obiecuje na całe życie, zwykle nie trwa długo. " 

Dzieje Dag całkowicie mną wstrząsnęły. Ta dziewczyna nie miała dzieciństwa, pracowała ciężko przez całe życie, które nie było usłane różami, a raczej kolcami tych kwiatów. Niesamowicie jej współczułam jednoczenie wiedząc, że za żadne skarby nie zamieniłabym się z nią miejscami.
Była świetnie wykreowaną postacią, którą można poznać od podszewki. Jako czytelnicy towarzyszymy jej od dzieciństwa aż po dorosłość, dowiadując się wszystko o niej i jej charakterze poprzez obserwowanie jej zachowań i słuchanie jej przemyśleń. Jesteśmy z nią nieustannie, zaznajamiając się również z otoczeniem, w którym dorastała. To przez to otoczenie, przez ludzi którymi się otaczała stała się tak upartą i wytrwałą kobietą, której los niestety nigdy nie oszczędził.

,, Nie wolno myśleć o tym, że szczęście nie może być trwałe. Szczęście jest szczęściem. Nie ma określonych terminów. Trzeba je brać takie, jakie jest, i nie myśleć o tym jak długo trwa. " 

Przepraszam was, nie jestem w stanie napisać więcej. Od razu wracają do mnie wspomnienia tej powieści i tego jak bardzo utożsamienie się z bohaterką wykończyło mnie psychicznie. Szczerze mówiąc, już czuję łzy zbierające się w kącikach moich oczu.
Jedyne, co mogę dodać to to, że kompletnie się tego wszystkiego nie spodziewałam. Myślałam, że usnę przy tej pełnej opisów i szczegółów powieści. Stało się inaczej. Zakochałam się całkowicie i bezgranicznie. I choć akcja tej książki nie mknie w zawrotnym tempie, " Dag, córka Kasi  " jest wyjątkowa i z pewnością zasługuje na uwagę.

PS Podejrzewam, że moja mama też uwielbia tę książkę biorąc pod uwagę, że moja młodsza siostra to Dagmara, a mama ma na imię... Katarzyna. Przypadek? Nie sądzę. 

Ocena: 9/10


wtorek, 14 marca 2017

Moje Reakcje #1 : Ponad Wszystko- zwiastun.



Hejka! Tak, dobrze widzicie. Postanowiłam zrobić pierwszą na tym blogu reakcję. Tym razem będzie to reakcja wspólna z moją siostrą. Jak już pewnie zdążyliście zauważyć, będziemy analizować zwiastun filmu młodzieżowego " Ponad wszystko", na podstawie powieści o tym samym tytule. Ja czytałam tę książkę, moja siostra nie. Dzięki temu każda z nas inaczej go odbierze. Oto, co wykoncypowałyśmy.

Zacznijmy od początku. Zwiastun zaczyna się bardzo optymistycznym akcentem- stwierdzeniem " Mam osiemnaście lat i jak wyjdę na zewnątrz to umrę. ". Troszeczkę inaczej wyobrażałam sobie mieszkanie głównej bohaterki, nie tak nowocześnie. Tak samo sprawa wygląda jeśli chodzi o pielęgniarkę. W mojej wyobraźni była troszę starsza. Ale dobra, nie będę się czepiać ( głos siostry gdzieś z tyłu : Już się czepiasz). Wizja reżysera, to nie wizja literacka.

Podoba mi się aktor, który gra Olliego. Podkreślam, podoba mi się gra aktorska ( siostra : Taaaa, jasne. ) No dobra, nie tylko. Musicie przyznać, że Nick Robinson jest bardzo przystojny ( S: Tak jak Himalaje, tylko koleś ma włosy za długie). Jeśli go nie kojarzycie, grał w takich filmach jak " Piąta fala" , " Jurrasic World", czy " Królowie Lata".
Aktorkę wcielającą się w Maddy od razu rozpoznacie jeśli oglądaliście " Igrzyska Śmierci" ( S: To jest ta, co grała Rue. Jest ładna i ma fajne włosy). 

Bardzo podoba mi się to, jak pokazano esemesowanie głównych postaci i ich rozmowy poprzez pisanie na szybie, choć nie jestem pewna, czy tak było w książce ( S: Miałaś się nie czepiać) .
Uważam, że aktorzy tworzą ładną parę i na pewno będę im kibicowała. Mimo, że znam zakończenie.

Zakochałam się w zdjęciach. To, jak pokazana jest ucieczka Maddy jest niesamowita. A już najbardziej epicka jest puszczona w tle " Runnin" Naughty Boy. Uwielbiam tę piosenkę, a ona pasuje tutaj tak idealnie! To jest po prostu nieziemskie!
( S: Poza tym ten film robili autorzy " Zostań, jeśli kochasz", co też jest super. Cały ten zwiastun jest świetny, słodki i w ogóle aww...)

Zgadzam się z siostrą. Pokochałam książkę i myślę, że tak samo pokocham film. Nie mogę się doczekać, aż wejdzie do kin! A tymczasem obie z siotrą żegnamy was i życzymy wam miłego wieczoru :)




sobota, 11 marca 2017

#54: Hopeless (Colleen Hoover) - recenzja

Witajcie! Jak wam mija koniec tygodnia? Przygotowani na poniedziałek? Ja jak najbardziej nie! Ale co z tego! Ważne, że przychodzę do was z nową recenzją, którą powinnam wstawić już tak strasznie dawno! Przepraszam, że tak długo zwlekałam, wstawiając inne posty, ale nie przewidziałam, że nie zdążę przepisać recenzji " Hopeless" do bloggera i musiałam korzystać z tego, co już miałam. No nic, było minęło. Zaczynamy!

Oryginalny tytuł: Hopeless
Autor: Colleen Hoover
Tłumacz: Piotr Grzegorzewski
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2014
Liczba stron: 424

Sky nie ma zbyt dobrej reputacji w szkole, do której uczęszcza. Wszyscy mają ją za puszczalską, kogoś kto zmienia chłopaków jak rękawiczki i nie szanuje siebie samej. Nikt jednak nie przypuszcza, co kryje się za takim zachowaniem. Dziewczyna skrywa bowiem sekret o swojej przeszłości, ucieka od niej w taki, a nie inny sposób. I nie obchodzi jej to, co się o niej mówi. 
Pewnego dnia jednak w jej życie wkracza Holder- chłopak z jeszcze gorszą opinią. Z początku oboje nie chcą przyznać się do swoich uczuć. Każde z nich ma swoje demony.
Ale gdy na wierzch wychodzą sprawy sprzed wielu lat, nic już nie będzie takie samo. Życie Sky zostaje obrócone o sto osiemdziesiąt stopni. To, w co wierzyła, okazuje się nieprawdą. 
Kim tak naprawdę jest Sky? Co kryje się pod imieniem Hope? I co wspólnego ma z tym Holder?

Po przeczytaniu zaledwie pięćdziesięciu stron stwierdziłam, że uwielbiam tę książkę. Jest mi niesamowicie trudno pisać o niej w taki sposób, by niczego nie zdradzić.  Bo ta powieść jest przegenialna ! Porusza tematy, które zatrważają i wprawiają w przerażenie. To, co główna bohaterka przeżyła w ciągu swojego siedemnastoletniego życia, nie mieści się w głowie.  Nie potrafię patrzeć na " Hopeless" jak na zwyczajny romans dla młodzieży. Teraz jest ona dla mnie niewyczerpanym źródłem bólu i skutku, którego doświadczyłam wraz z kej bohaterami. Zaraz po jej przeczytaniu myślałam, że nie uśmiechnę się już nigdy więcej. Czułam, jakby coś wewnątrz mnie pękło. Ta książka całkowicie mną poruszyła.

Utożsamiłam się z główną bohaterką. Jej charakter i przemyślenia były podobne do moich. Bardzo mnie przypominała, oczywiście pomijając fakt, że ja nie udostępniam swojego ciała całkowicie randomowym chłopakom, którzy mnie nie obchodzą i do których nic nie czuję.
Z początku romans między Sky, a Holderem w ogóle mi się nie podobał; te spojrzenia rzucane ukradkiem, czy powtarzanie przez dziewczynę jak bardzo Holder jej się podoba, doprowadzały mnie do szału. Kiedy jednak coraz bardziej zagłębiałam się w książkę, ze strony na stronę robiło się coraz lepiej, a gdy dotarłam do tej z numerem 95.. no cóż, w życiu mój aparat na zęby nie był lepiej widoczny. Ta książka " zryła" mi mózg. Myślałam, że będzie ona jednym z wielu romansów, które prócz nadmiaru słodkości niewiele do mojego życia wnoszą. Nie mogłam się bardziej mylić. Fakt, głównym wątkiem jest romas, ale tło na jakim się rozgrywa jest przerażające. Przez większość książki miałam uśmiech na ustach, aż to momentu od którego chciało mi się płakać, a z ust wyrywało mi się " O mój Boże!" .

,, Jedną z rzeczy, z które kocham książki, jest to, że dzieli się w nich ludzkie losy na rozdziały. To niesamowite, ponieważ nie można tego zrobić w prawdziwym życiu. [...] Niezależnie od tego, co się dzieje, życie toczy się dalej, czy ci się to podoba, czy nie, i nigdy nie możesz pozwolić sobie na to, żeby się zatrzymać i po prostu złapać oddech. "

Co do pozostałych postaci - Six i Brackena pokochałam już od pierwszych kart, na których się pojawili. Tak naprawdę to dzięki nim książka nie była jedną wielką otchłanią rozpaczy. To zabawne sytuacje i dialogi z ich udziałem rozluźniają odrobinę atmosferę.
Jedyną postacią, która mnie momentami denerwowała, był Dean Holder. Jego zachowanie strasznie mnie bawiło, samo jego pojawianie się wywoływało u mnie niekontrolowane napady śmiechu. Dlaczego? Ponieważ kojarzył mi się ze znanym z sagi Zmierzch Edwardem Cullenem . Przykładowo, gdy tylko główna bohaterka poruszała jakiś temat związany z życiem chłopaka, ten stawał się bardzo tajemniczy, strzelał focha i odchodził, od tak kończąc rozmowę. Brzmi znajomo?

Wiele osób, których wypowiedzi możemy znaleźć na okładce tej powieści, twierdzili że mówi ona o tym, że nawet w najgorszych chwilach można znaleźć nadzieję. Zgadzam się z tym stwierdzeniem, ale ja widzę to odrobinę inaczej. Według mnie chodzi o to, by przez te wszystkie życiowe tragedie nie przechodzić samotnie. Sky znalazła Holdera, który tylko przebywając z nią odsuwał od niej złe myśli, był jej pocieszeniem. I odwrotnie - Sky była dla Holdera tym rozgwieżdżonym niebiem, w które uwielbiał się wpatrywać, będącym jego osobistymi miejscem rozmyślań i ucieczką od trosk. Oto właśnie meritum moich rozmyślań na ten temat. Nie ważne jak wielki żal w sobie nosisz, jaka tragedia cię spotkała. Jeśli masz kogoś, kto będzie dla ciebie podporą,  komu ufasz, pokonasz wszelkie przeszkody. Wspólnie z tą osobą.

,, Niesamowite co może zrobić twojemu sercu brzmienie głosu, za którym tak się tęskniło. "

Oczywiście, muszę też wymienić to, co mi się nie podobało. Niestety, książka ta nie uniknęła wad. Pierwsza z nich to taki mały szczegół, na który ciężko nie zwrócić uwagi. Przepraszam za określenie, ale prezerwatywy pojawiały się w tej powieści znikąd. Wyrastały za Holderem jak kwiatki za jakąś wróżką- jeden krok, jeden kwiatek. Autentycznie było to strasznie irytujące! 
Druga rzecz to fakt, że główna bohaterka leczyła ból z dzieciństwa poprzez uprawianie seksu z Holderem. Nie mogę napisać nic więcej na ten temat, ale według mnie niszczy to odbiór książki. Żadna osoba, która przeszła to, co Sky, nie będzie tak chętna do pójścia z kimś do łóżka. To by się jeszcze bardziej odbiło na jej psychice! 

Podsumowując, jeśli jesteście w stanie przeboleć te wady, które wymieniłam, to jak najbardziej zachęcam Was do przeczytania tej książki. 

Ocena: 9/10


środa, 8 marca 2017

Oscarowy TAG Książkowy !!!

Hej! Ostatnimi czasy nie wrzucałam na bloga żadnych TAGów, więc dziś postanowiłam to zmienić. W ramach nawiązania do niedawno rozdanych Oscarów, postanowiłam odpowiedzieć na pytania Oscarowego TAGu Książkowego!!!




1. Nagroda Akademii Filmowej - Oscar dla najlepszej książki wydanej w 2016 roku.

Nagroda wędruje do " Chłopaka, który zakradał się do mnie przez okno"! Jest to według mnie najlepsza książka wydana w 2016, choć gdybym mogła, nagrodziłabym również " Prawo Mojżesza". Powieść Amy Harmon dostała ode mnie wyższą ocenę niż książka, którą nagrodziłam, ale do " Chłopaka, który zakradał się do mnie przez okno" mam niesamowity sentyment.
Jasne, jest to powieść niesamowicie naiwna i nierealna, ale rzadko której książce udaje się mnie doprowadzić do stanu załamania nerwowego. Tej się to udało. Była niesamowicie przesłodzona, romantyczna i właśnie to mnie w niej urzekło!


2. Oscar dla Najlepszego Aktora Pierwszoplanowego- mój ulubiony główny bohater.

Chyba nikogo nie zdziwię stwierdzeniem, że moim ulubionym bohaterem jest Percy Jackson z książek Ricka Riordana . Postać pozytywna, zabawna, nieprzewidywalna, którą nie da się znudzić. A tym bardziej nie da się go nie lubić.
Tak więc, Percy Jacksonie, synu Posejdona, chłopaku Annabeth, oblubieńcu kałamarnic i rybek wszelkiego rodzaju, wygrywasz tę kategorię i otrzymujesz Oscara!



3. Oscar dla Najlepszej Aktorki Pierwszoplanowej- moja ulubiona główna bohaterka. 

Niestety, w tym roku nie przyznano nagrody w tej kategorii ze względu na brak odpowiednich kandydatek.
Kogo byście nagrodzili w tej kategorii?





4. Oscar dla Najlepszego Aktora Drugoplanowego- mój ulubiony bohater drugoplanowy.

I znów brak niespodzianki, bo wygrywa Simon Lewis, jeden z bohaterów serii Dary Anioła, którą oczywiście ubóstwiam! A jaki jest Simon? To mój wymarzony chłopak, ideał chłopaka- nerd i geek, ciemne oczy i włosy, muzyk i pokręcony artysta, a gdy trzeba waleczny i oddany mężczyzna . Czego chcieć więcej?


5. Oscar dla Najlepszej Aktorki Drugoplanowej- moja ulubiona bohaterka drugoplanowa. 

Johanna Mason z " Igrzysk Śmierci", to pierwsza osoba, o której pomyślałam. Postać niezwykle wytrwała i twarda, ironiczna i odważna. Jedna z moich ulubionych bohaterek; myślę, że zasługuje na Oscara.



6. Oscar dla Najlepszego Filmu Nieanglojęzycznego- książka, na której tłumaczenie czekam z niecierpliwością.

Czekam i czekam cierpliwie na tłumaczenie pozostałych tomów serii o Darrenie Shanie. Wiem, że się go nie doczekam, ale nadzieja zawsze umiera ostatnia, nie?
O czym jest seria? Nie wiem, przeczytałam jedynie pierwsze trzy tomy. Opowiadają one o, że tak to ujmę, przygodach życiowych Darrena Shana, który w pewnych okolicznościach zostaje wampirem i zaczyna zmagać się ze swoją nową egzystencją.
Wszystkie trzy książki - " Cyrk odmieńców", " Asystent wampira" oraz " Tunele krwi" są króciótkie, ale mimo to świetnie się je czyta.



7. Oscar dla Najlepszego Pełnometrażowego Filmu Animowanego- moja ulubiona powieść dla dzieci.

Przyznam się szczerze, że dawno nie sięgałam po książki skierowane stricte do dzieci. Pamiętam, że kiedyś bardzo lubiłam " Magiczne drzewo: Czerwone Krzesło", więc może nagroda powinna powędrować do tej właśnie książki.



8. Oscar dla Najlepszego Krótkometrażowego Filmu Animowanego- mój ulubiony zbiór bajek dla dzieci.

Oczywiście " Baśnie Barda Beedle'a" ! Przeczytałam je ostatnio w wersji ebooka i mam zamiar je zakupić w wersji papierowej, by narysować na pierwszej stronie znak insygniów śmierci, a potem przekazywać ją następnym pokoleniom. Plan jest? Jest. Oscar jest? JEST!



9. Oscar dla Najlepszego Montażu- najlepiej wydana książka. 

Chociaż " Saga Ognia i Wody: Wielki Błękit" nie do końca mi się podobała, gdyż zawiodła moje oczekiwania, to trzeba przyznać, że okładkę ma ona przepiękną. Autentycznie magiczną i tajemniczą. No i ta syrena! Normalnie postawić na półce chociażby tylko po to, by móc na nią patrzeć !



10. Oscar za Najlepszą Ścieżkę Dźwiękową- książka z muzyką w tle. 

" Amy: Moja córka" to książka o życiu Amy Winehouse, niesamowitej brytyjskiej artystki. Ciężko, by nie poruszała ona tematu muzyki, gdyż to właśnie nią żyła Amy. Muzyka całkowicie ją pochłaniała, to przez nią dziewczyna pokazywała swoje emocje. Ale w pewnym sensie to też ona przyczyniła się do popadnięcia przez Amy w nałóg.
Muzyka odgrywa tutaj ogromną rolę. Jeśli będziecie chcieli przeczytać tę książkę, zachęcam do jednoczesnego słuchania utworów Amy, gdyż to one opowiadają jej historię.



11. Oscar za Najlepsze Kostiumy- najlepsza powieść historyczna. 

Ojej, tutaj mam problem. Jak wiecie, uwielbiam " Córkę Kleopatry", ale " Oblubienice Wojny" są równie dobre i wciągające. Co mam zrobić?!
No cóż, zastanówmy się chwilę. " Córkę Kleopatry" przeczytałam wiele lat temu, milion razy wspominałam o niej na blogu, wychwalając ją pod niebiosa.
" Oblubienice Wojny" wpadły w moje ręce stosunkowo niedawno, bo dopiero w tamtym roku. Rzadko o nich mówię, choć to naprawdę świetna książka. Dlatego to właśnie ona dostanie w tym roku Oscara!
Oczywiście, zachęcam was do przeczytania obu tych książek :)


12. Oscar za Najlepszą Reżyserię- mój ulubiony autor/ autorka. 

Ostatnimi czasy nie mam jednej ulubionej autorki. Mimo to, postanowiłam nagrodzić " Zoe Sugg" biorąc pod uwagę, jak strasznie czekam na moment, w którym będę mogła się zabrać za czytanie trzeciej części " Girl Online"!
Podlinkowałam tytuł, więc jeśli nie czytaliście tej książki, przeczytajcie moją recenzję. Może pomoże wam zdecydować, czy warto przeczytać " Girl Online" .



13. Oscar za Najlepszy Scenariusz Adaptowany- moja ulubiona ekranizacja. 

Mam wiele ulubionych ekranizacji, ale ten wyciskacz łez zawsze będzie tym JEDYNYM, tym ULUBIONYM. Mówię oczywiście o " Gwiazd Naszych Wina", z Shailene Woodley i Anselem Elgortem w rolach głównych. Film troszeczkę odbiega od książki, ale mimo to jest przepiękny i wzruszający. No i ten soundtrack. Cudo!



14. Oscar za Najlepszy Scenariusz Oryginalny- książka, którą chętnie zobaczę na dużym ekranie. 

Miałam z początku ochotę nagrodzić " Ponad Wszystko", który to film został już stworzony. Jednakże, pomyślałam o " Simonie oraz Innych Homo Sapiens", czyli ekranizacji, której powstawaniem najbardziej się jaram! Nie mogę się doczekać pierwszych zwiastunów, gdyż w obsadzie znajduje się Nick Robinson, którego bardzo lubię jako aktora ( mówię o grze aktorskiej). No dobrze, jest też super przystojny, ale to szczegół!
Będziemy mogli zobaczyć go również w " Ponad wszystko" jako Oliego- głównego bohatera. Już nie mogę się doczekać!


15. Oscar za Najlepsze Zdjęcia - książka, w której pojawiają się zdjęcia i ilustracje.

W książce " Aż po horyzont" autorka zastosowała fajny zabieg. Jest to powieść drogi, główni bohaterowie przemierzają kilka stanów, przeżywają przygody i zwiedzają ciekawe miejsca. To wszystko ilustrują zdjęcia, muzyczne playlisty, pocztówki i przemyślenia autorki, która była wszędzie tam, gdzie postacie, które stworzyła.
Sama powieść też jest interesująca, wręcz idealna na ciepły, letni wieczór. Z własnego doświadczenia wiem, że najlepiej się ją czyta siedząc na balkonie w kostiumie kąpielowym, nad głową mając słońce, a obok siebie lemoniadę. Polecam!



16. Oscary Honorowe i Specjalne- moja ulubiona książka uhonorowana nagrodą literacką. 

Oparłam się tutaj o wyniki GoodReads Choice Awards. Wybrałam powieść autorstwa Rainbow Rowell pt. " Eleonora i Park". Niektórym nie przypadła ona do gustu, ale dla mnie to niezwykle wciągająca , współczesna wersja " Romea i Julii". Bardzo przyjemnie mi się ją czytało, z bohaterami udało mi się utożsamić.. myślę, że nie muszę nic dodawać.
Oscar wędruje do " Eleonory i Parka" !!!




To już wszystko na dziś! Wybaczcie , że nadużywałam słowa" niesamowicie". 
Do zrobienia tego TAGu nominuję :



niedziela, 5 marca 2017

#53: Powrót do Ricka Riordana i Bogów Olimpijskich, czyli recenzja " Archiwum Herosów" i " Pamiętników Półbogów" .

Witajcie! Tak, znowu wstawiam inną recenzję niż tę, która powinna być według obrazka przedstawiającego " Hopeless". Wybaczcie, po prostu nie miałam czasu przepisać moich przemyśleń na temat tamtej książki do bloggera. Mam tyle nauki! Ale czego się spodziewać po drugiej liceum?
Dziś, tak jak już napisałam w tytule, opowiem wam trochę o moim powrocie do czytania powieści Ricka Riordana.

Oryginalne tytuły: The Demigod Files; The Heroes of Olympus: The Demigod Diaries
Autor: Rick Riordan
Tłumacze: Agnieszka Fulińska; Andrzej Polkowski
Wydawnictwo: Galeria Książki
Wyd. PL: 2011, 2013
Liczba stron: 150; 265

Pierwszy raz sięgnęłam po książkę autorstwa Ricka Riordana w piątej klasie podstawówki. Od tamtego czasu minęło już dobre sześć lat. Powieści tego autora towarzyszą mi od dzieciństwa i przyznam, że za każdym razem gdy sięgam po którąś z jego nowych tworów, jestem w takim samym stopniu podjarana. Z Percym Jacksonem i gromadą jego znajomych przeżyłam największe przygody mojego dotychczasowego życia, dlatego właśnie tak miło było mi wrócić do Obozu Herosów, spotkać starych znajomych, spojrzeć na niektóre sprawy z innej perspektywy.

,, Syn boga mórz! Syn boga mórz! Super jest być celebrytą wśród kałamarnic. "

Postanowiłam zrecenzować " Archiwum Herosów" i " Pamiętniki Półbogów" w jednym poście, gdyż są to dość krótkie książki, które dotyczą, odnoszą się w zasadzie do jednej serii, zahaczając tylko o jej kontynuację.
Oba tomiki to zbiory opowiadań o przygodach bohaterów, których zdążyliśmy już wcześniej poznać. Dlatego właśnie złą decyzją jest próba sięgania po nie przed przeczytaniem chociażby serii " Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy". Bez niej historie tutaj przedstawione mogą nie mieć dla czytelnika sensu.

,, - Och, rozumiem! To miało mnie przestraszyć! Ale, niestety, jedynym półbogiem, który mnie pokonał, był sam Herkules.
Odwróciłem się do Annabeth i pokręciłem głową ze złością.
- Zawsze ten Herkules. Co z nim jest?
Annabeth wzruszyła ramionami.
- Ma dobrego speca od reklamy. "

Jeśli chodzi o to, która z tych książek podobała mi się bardziej, nie jestem w stanie tego stwierdzić. Uważam, że obie są miłym dodatkiem do uprzednio przeczytanych przeze mnie serii, ale myślę że nie są one pozycją obowiązkową, nawet dla fana Ricka Riordana. Według mnie są czymś, co mogłabym porównać do " Mitologii". Jeśli ktoś będzie chciał poszerzyć swoją wiedzę o rzymskich i greckich bogach i herosach, sięgnie po mity, tak samo jeśli ktoś będzie chciał dowiedzieć się czegoś nowego o świecie wykreowanym przez wujka Ricka, sięgnie po te książki.

Chciałam napisać choć po jednym zdaniu o każdym opowiadaniu, ale boję się, że mogłabym przez przypadek powiedzieć ciut za dużo. Jeśli chcecie zajrzeć za kulisy budowy " Argo II" , a także dowiedzieć się jak Percy Jackson zawiązał chwilowy sojusz z Clarisse, jak poznał Boba, jak doszło do spotkania Luke'a Castellana z małą Annabeth, kto tak naprawdę stworzył Mgłę i co po wojnie stało się z tymi, którzy walczyli po stronie Kronosa, sięgnijcie po te książki. I uważajcie, żeby nie przyłapał was na czytaniu ich żaden potwór!

Ocena wspólna: 8/10


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...