Seria DA jest jedną z moich ulubionych, nikogo więc nie powinno dziwić, że po przeczytaniu pięciu części zapragnęłam sięgnąć po następną, szóstą, której to zadaniem było zamknięcie ostatniego rozdziału tej historii. Niestety, jak się okazało, czekając z kupnem, przeczekałam pierwszy nakład. Po kolejnych kilku dniach książka nareszcie trafiła w moje ręce. Jej!!!
Skoro napisałam już, dlaczego postanowiłam tą książkę przeczytać, powinnam choć trochę przybliżyć wam jej fabułę. A więc... Nocni Łowcy na całym świecie są atakowani, zmieniani w Mrocznych, czyli demonicznych i złych Nefilim. Za to wszystko odpowiada Sebastian, brat Clary, głównej bohaterki, który w przeciwieństwie do swojego ojca Valentina, postanowił zniszczyć wszystkich Nocnych Łowców i zawładnąć światem. Rozpoczyna się walka o przetrwanie. Nefilim są ewakuowani do Idrisu, gdzie starają się znaleźć sposób na pokonanie wroga.
Książka nie wywarła na mnie takiego wrażenia, jakiego się spodziewałam. Po pięciu tomach tej serii spodziewałam się jakiejś kumulacji, wielkiego BUM, rozlewu krwi i wartkiej akcji. Naturalnie, możemy znaleźć tu więcej walk, dużo się dzieje, ale mimo to akcja nie jest ani trochę bardziej dynamiczna od tej w poprzednich częściach. Główni bohaterowie irytują i to w stopniu maksymalnym, do którego jestem w stanie dojść tylko na lekcjach chemii. Clary w pewnych momentach swoim niepotrzebnym uporem doprowadza do szału nie tylko drugo i trzecioplanowych bohaterów, ale także czytelnika. Jace natomiast jest skrajny w swoich emocjach, zachowaniu. Raz jest sobą z pierwszej części- dumnym, aczkolwiek lekko zarozumiałym Nocnym Łowcą, a raz zachowuje się jak małe dziecko- jest niezdarny, nieostrożny, wciąż trzeba nad nim stać pilnując by nie zrobił sobie krzywdy. Ma też myśli samobójcze, co według mnie w ogóle nie trzyma się kupy. Muszę przyznać, że po za tymi kilkoma minusikami, nie mam do czego się przyczepić. Bohaterowie zmieniają się, dorastają na oczach czytelnika. Idealnym przykładem jest Simon- z nieśmiałego, choć lekko szalonego chłopaka, jakim był we wcześniejszych tomach, zmienia się w odważnego, gotowego do poświęceń wampira. Mimo to, zdarzają mu się wpadki. W książce możemy znaleźć ogromną ilość zabawnych sytuacji z jego udziałem. Mówiąc o bohaterach , nie mogę zapomnieć o Magnusie- Wielkim Czarowniku Brooklynu. W Mieście Niebiańskiego Ognia pokazuje prawdziwą twarz, widzimy go takim, jaki jest na prawdę. Już nie kryje się za maską człowieka bez uczuć, okazuje miłość, smutek, bezradność w obliczu zagrożenia życia nie tylko swojego, ale również swoich przyjaciół. Kolejną osobą w stosunku do której miałam mieszane uczucia jest Raphael. Taka sama sytuacja jak u Magnusa powoduje, że w starym wampirze uwalnia się piętnastoletni chłopiec, którym był w momencie przemiany. Jego postawa w szóstej części serii DA jest wzorowa, staje po stronie Nefilim, pomaga im i wspiera w podejmowaniu decyzji. Niestety, płaci za to najwyższą cenę. Myślę, że największym pocieszeniem dla fanów będą pikantne sceny zarówno między Simonem i Izabelle, jak Jace'm i Clary :)
Okładce nie mam nic do zarzucenia. Może nie jest idealna, ale czerwień i pomarańcz w połączeniu z czernią i szarością nie tylko podkreślają ten ,, Ogień" w tytule, ale przyciągają wzrok, a to chyba najważniejsze.
Książkę tę polecam każdemu wielbicielowi fantastyki. Oczywiście z domieszką komedii i romansu, którego w Mieście Niebiańskiego Ognia jest całkiem sporo. Wiem, że nie wszystkich ta seria zachwyci, ale u mnie ląduje na trzecim miejscu TOP 10 Serii Książkowych :D
OCENA: 8/10
PS Musicie wybaczyć mi błędy, które popełniłam w pisaniu tej recenzji, ale dzisiaj jestem bardzo senna i nie uważam na to, co piszę.
O, i to zdanie też wybaczcie.