wtorek, 4 lipca 2017

#71: Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno ( Kirsty Moseley)- recenzja

Witajcie ludziki! Słuchajcie, w życiu tak się nie cieszyłam ze słońca za oknem, jak w tej chwili. Mam nadzieję, że jak dziesiątego dobiję do brzegu we Władysławowie, powita mnie równie dobra pogoda. No nic, poczekamy, zobaczymy. Na razie moją radość musi podtrzymać dzisiejsza recenzja książki, którą jak już pewnie wiecie UWIELBIAM! Ale bez spojlerów :D

Oryginalny tytuł: The Boy Who Sneaks In My Bedrooom
Autor: Kirsty Moseley
Tłumacz: Magdalena Krysik
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 2016
Liczba stron: 351

Gdy była jeszcze małą dziewczynką, Amber przeżyła coś strasznego. Od tamtej chwili unika dotyku fizycznego jak ognia. Pozwala się dotykać jedynie mamie, bratu i... Liamowi, najlepszemu przyjacielowi jej brata. Odkąd oboje byli dziećmi noc w noc zasypiali obok siebie- tylko Liam potrafił odgonić koszmary dręczące dziewczynę. Teraz, po ośmiu latach, żadne z nich nie jest w stanie zasnąć bez tego drugiego. 
Na co dzień Liam zachowuje się jak dupek i napalony półgłówek, ale w nocy zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni, staje się opiekuńczy i delikatny. Amber nie potrafi go rozgryźć i to doprowadza ją do szaleństwa. Czy między nimi może coś zaiskrzyć? Co musiałoby się stać, żeby dzienny Liam przemienił się w nocnego Liama? 

Wiem, okropny opis, ale uwierzcie, że ciężko mi było cokolwiek napisać, żeby przypadkiem czegoś nie zdradzić. " Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" to książka po prostu cudowna, wspaniała, super-romantyczna i wzruszająca. Jest jak " Hopeless", tylko bardziej sensowna i z lepszymi bohaterami. Z drugiej strony, autorka totalnie przegięła z cukrem przy jej pisaniu, bo ta powieść jest przesłodzona jak pączki w tłusty czwartek. Tym razem jednak nie ma to dla mnie żadnego znaczenia.
Książka z rozdziału na rozdział staje się coraz lepsza, coraz bardziej wciągająca. Z początku wydawało mi się, że będzie ona niczym innym jak kolejną głupią historią o nastoletniej miłości, która rozpocznie się z niczego, a skończy jak w tysiącu innych książek. Nawet nie byłam świadoma tego, jak bardzo się mylę! To fakt, powieść jest romansem, ale trochę takim, jak między Anią Shirley, a Gilbertem Blythe, w którym miłość między bohaterami ma swoje podstawy i jest bezwarunkowa.
Kolejną rzeczą, która działa na plus tej książki jest fakt, że nie zawiera ona ani jednego opisu sceny erotycznej. Oczywiście, pojawiają się takowe, jak w prawie każdej młodzieżówce, ale prócz krótkiej informacji o tym, co się będzie działo, nie ma nic więcej. Autorka zwyczajnie nie wchodzi w szczegóły i to mi się podoba, bo nie przepadam za czytaniem takich opisów.

,,Pewnego wieczoru, kiedy miałem dziesięć lat, zobaczyłem, że Amber płacze. Zakradłem się do niej, żeby ją uspokoić i skończyło się na tym, że obom siebie zasnęliśmy. Powtórzyło się to następnej nocy i kolejnej. Ona płakała a ja przychodziłem do niej przez okno. W końcu przerodziło się to w rutynę [...]. "

W powieści jest wiele zabawnych momentów, a swój humor zawdzięczają one postaciom, które są świetnie wykreowane, nie są papierowe, mają swoje odmienne charaktery i można się z nimi utożsamić. Czułam z nimi więź, miałam wrażenie jakbym znała ich wszystkich już od lat, jakbyśmy byli przyjaciółmi.
Bardzo polubiłam Amber. Według mnie była taka... prawdziwa. Nie była wyidealizowana, tak jak prawie cała reszta bohaterów. Większość miała swoje zalety i wady, a oni sami nie zmieniali się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki tylko dlatego, że tego potrzebowała fabuła. Wracając, Amber zaskarbiła sobie moją sympatię inteligentnym i przemyślanym działaniem, a także tym, że potrafiła być zarówno bardzo delikatna i bezbronna, jak i wytrwała, waleczna i momentami wredna dla osób, które chciały jej uprzykrzyć życie. Myślę, że gdybym miała szansę się z nią zapoznać, na pewno znalazłybyśmy wspólny język.
Przechodząc do Liama, gdy zaczęłam czytać tę powieść byłam przekonana, że to co Liam prezentuje  na początku, to jego prawdziwy charakter. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że pod maską twardziela i napaleńca kryje się całkiem miły, uroczy, opiekuńczy i odpowiedzialny chłopak. Liam był aż do bólu wyidealizowany, ale hej! Dlaczego mam krytykować tego księcia z bajki, skoro ci Disneyowscy w ogóle mi nie przeszkadzają?!

,,- Chyba nie da się być bardziej romantycznym - szepnęłam, delikatnie gładząc go po piersi i kołysząc się w rytm piosenki.
Uśmiechnął się.
- Spróbuję. Zapytaj mnie za pięćdziesiąt lat. Pocałował mnie czule, ponownie przyprawiając mnie o szybsze bicie serca. "


Teraz czas na najprzyjemniejszą część, czyli ocenę romansu między Liamem, a Amber. Kurde blaszka, ileż on przyniósł mi cierpień wywołanych emocjami! Przeżywałam go tak mocno, jak ten w " Annie i Pocałunku w Paryżu" ( recenzja wkrótce), może nawet mocniej, bo nie irytował mnie żaden z bohaterów. Jasne, jego geneza była trochę dziwna, ale wszystko można zrozumieć, jeśli chodzi o miłość od pierwszego wejrzenia, w którą oczywiście w teorii nie wierzę. Zakończenie " Chłopaka, który zakradał się do mnie przez okno" również było niesamowite i super romantyczne.

Bez bicia powiem, że tej książce zwyczajnie nie potrafię nic zarzucić. Jest wciągająca, poruszająca i oddziałuje na emocje tak samo jak nowy książkowy stosik. Jestem pewna, że kiedy tylko nadarzy się pieniężna okazja, na stówkę ją kupię, by wracać do niej za każdym razem, gdy złapie mnie smutek lub gdy będę wątpiła w potęgę miłości. Z tym ostatnim to taki żart, w realnym życiu nie wierzę w prawdziwą miłość.
Powieść oczywiście polecam, mam nadzieję, że spodoba się wam w takim samym stopniu, co mnie, choć wiem, że niektórym z was ten przesłodzony klimat może przeszkadzać.

OCENA: 10/10



2 komentarze:

  1. Od dawna kuszę się na tę książkę. Troche odstrasza mnie ta ilość cukru, ale może nie będzie tak źle :D

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...