Witajcie! Dawno nic nie pisałam, bo zwyczajnie nie miałam o czym pisać. Przez długi czas nic nie czytałam, a jak już coś zaczęłam, to wciąż to czytam. W moim życiu trochę się pozmieniało i musiałam przemyśleć, czy chcę dalej prowadzić bloga. Podjęłam decyzję, że na przestrzeni tych pięciu lat blog stał się również moim pamiętnikiem i świadectwem tego, jak bardzo się zmieniłam albo i nie, więc nie mogę przestać pisać. Zdecydowałam, że będę zmuszać się, by zamiast siedzenia w telefonie, po powrocie z pracy poczytać lub przynajmniej raz na tydzień wrzucić coś na bloga.
I tak właśnie dziś przychodzę do was z recenzją książki, którą przeczytałam w drodze powrotnej z Polski w kwietniu.
Tytuł oryginalny: Lola and the Boy Next Door
Autor: Stephanie Perkins
Tłumacz: Ewa Spirydowicz
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 320
Dziś bez streszczenia, bo im bardziej próbowałabym streścić tę książkę, tym więcej bym zdradziła.
Stephanie Perkins
posiada niezwykłą umiejętność tworzenia książek, których
pierwsze połowy są niezwykle irytujące i banalne ale których
druga połowa potrafi mną całkowicie zawładnąć dzięki urokowi
relacji między głównymi bohaterami, na których wspomnienie aż
mam ochotę westchnąć. „ Lola i chłopak z sąsiedztwa” to
zdecydowanie słabsza powieść od „ Anny i Pocałunku w Paryżu”,
choć generalnie powiela ten sam schemat. Nie odniosę się do
konkretnych fragmentów z tego względu, że nie chcę niczego
zdradzać oraz dlatego, iż zwyczajnie nie pamiętam tej drugiej
książki tak dobrze. Pamiętam jednak, jak bardzo wciągnęła mnie
„ Anna...” i z jaką łatwością przemknęłam jak wiatr przez
te trzysta stron.
Do czytania „ Loli
i chłopaka z sąsiedztwa” musiałam się częściowo zmuszać.
Taka głupia sytuacja, zazwyczaj nie daję książkom więcej niż
pięćdziesiąt, max sto stron, na zachęcenie lub zniechęcenie mnie
do siebie. Z tym tomem miałam problem. Nie potrafiłam podjąć
konkretnej decyzji, a co się z tym wiąże brnęłam głębiej i
głębiej w historię, czytając kolejne strony i zanim się
spostrzegłam, skończyłam książkę. Nie wiem, co mnie trzymało.
Na pewno nie bohaterowie, którzy choć ciekawie wykreowani, mimo
wszystko nie sprostali moim niepisanym wymaganiom. Nie mógł to być
również sam format powieści, w której na literówki i błędy
gramatyczne natykałam się non stop, zadając sobie pytanie kto, do
jasnej cholery, odpowiadał za korektę?! Sam romans nie był niczym
specjalnym prawie aż do końca.
Najgorszy chyba był
powód, dla którego Lola tak bardzo nie chciała spotkania z dawnym
znajomym mieszkającym dom obok. Dopóki nie został on przedstawiony
stawiałam na najgorsze- napastowanie, gwałt itd. Powód jednak
okazał się tak głupi, tak okropnie błahy, że ciężko było mi
traktować go poważnie, tak jak i wszystkie problemy z niego
wynikające. Za każdym razem, gdy Dolores ( Lola) o nim wspominała,
uśmiechałam się ironicznie, wzdychając z poirytowania. Na
szczęście, jakimś cudem udało się z niego wybrnąć w całkiem
niezłe i logiczne zakończenie, co rzeczywiście mnie zdziwiło.
"Dawno, dawno temu była dziewczyna, która rozmawiała z księżycem. Była tajemnicza i doskonała tak, jak to potrafią tylko dziewczyny, które rozmawiają z księżycem. W sąsiednim domu mieszkał pewien chłopiec. Patrzył, jak dziewczyna staje się coraz bardziej doskonała, coraz piękniejsza, z każdym rokiem. Patrzył, jak wpatruje się w księżyc. I zaczął się zastanawiać, czy właśnie księżyc nie pomógłby mu rozwikłać tajemnicy tej pięknej dziewczyny. Więc chłopiec spojrzał w niebo. Nie mógł się jednak skupić na księżycu, za bardzo rozpraszały go gwiazdy.
Nieważne, ile już napisano o nich wierszy i piosenek, ilekroć myślał o dziewczynie, gwiazdy świeciły jaśniej. Jakby lśniły dzięki niej. Aż kiedyś chłopiec musiał wyjechać. Nie mógł zabrać jej ze sobą, zabrał więc gwiazdy. Co wieczór patrzył w niebo ze swego okna. Zaczynał od jednej. Jednej gwiazdy. I myślał życzenie, a życzeniem było jej imię. A gdy padało jej imię, zapalała się druga gwiazda. I wtedy znowu myślał jej imię i z dwóch gwiazd robiły się cztery, z czterech osiem, z ośmiu szesnaście i tak dalej, w najwspanialszym matematycznym ciągu na świecie. A po godzinie na niebie było już tyle gwiazd, że budziły jego sąsiadów. Zastanawiali się kto włączył światło.
Ten chłopiec. Myśląc o dziewczynie. "
Bardzo podobało mi
się hobby Loli i to, w jaki sposób siebie kreowała. Było coś
niezwykle interesującego w jej sposobie ubierania się- w tym, że
każdego dnia wyglądała inaczej, to że każdy jej strój był
inspirowany inną epoką historyczną. Ekscytujące było to, że nie
bała się mieszać kolorów, wyglądać jak wielka kula dyskotekowa,
czy założyć glanów do sukni a’la Maria Antonina. Czytając o
tym, jak wielką radochę czerpała z tego, co tworzyła,
zastanawiałam się, czy i ja nie powinnam zająć się nauką
szycia.
Tak jak mówię,
bohaterowie nie zdobyli mojej sympatii, w większości byli mi
obojętni, choć różnorodność ich charakterów i samej ich
kreacji była przedziwna, a zarazem był to jej ciekawy aspekt.
Żebyście mniej więcej zorientowali się o czym mówię, przybliżę
wam pokrótce bohaterów. Otóż, mamy tu Lolę, o której
niesamowitych strojach już pisałam, jej rodzice to para gejów, o
których wspomina się, że oprócz własnego interesu polegającego
na pieczeniu ciast oraz zamiłowaniu do jazdy figurowej, są oni
najmniej gejowskimi gejami świata. Mamy tu też chłopaka głównej
bohaterki, który jest gwiazdą rocka, jest cały w tatuażach, jest
pięć lat starszy od swojej dziewczyny i generalnie jego związek z
Lolą nie ma aprobaty jej rodziców. Mamy tu też bliźnięta-
Cricketa, wynalazcę i wielbiciela mody oraz kolorowych skarpetek, a
także jego siostrę Calliope, utalentowaną łyżwiarkę, która
otwarcie nienawidzi Loli i uważa ją za kogoś, kto powinien
zniknąć. Nie wiem jak wam ale mnie to brzmi dość różnorodnie.
Ciężko mi
powiedzieć, czy faktycznie „ Lola i chłopak z sąsiedztwa” była
taką złą książką, czy też wręcz odwrotnie. Wzbudza ona we
mnie bardzo mieszane uczucia. Czy odetchnęłam z ulgą kończąc ją?
Tak. Czy miałam nadzieję, że będę mogła dowiedzieć się, co
dalej, po jej skończeniu? Jak najbardziej. Czy żałuję, że się
za nią zabrałam? Oczywiście, że nie. Czy sięgnę po nią znowu?
Nie wiem.
Czy ją wam polecam?
Nie potrafię
odpowiedzieć na to pytanie.