źródło: grafika google/ filmozercy.com
źródło: google obrazy/ para na film
Film opowiada o grupie naukowców i żołnierzy, którzy pod pretekstem naukowej ekspedycji, zapuszczają się na wyspę ukazywaną tylko przez satelity, zwaną "Wyspą Czaszki". Nikt nie wie, co się tam znajduje, a ci którzy wiedzą, nie zamierzają nic mówić.
Właściwie tylko tyle wystarczy wam, by pobieżnie ocenić, czy chcecie, czy też nie zamierzacie oglądać tego blockbustera. Fabuła gra ważną rolę, wręcz zdziwiona byłam jak wiele wątków scenarzyści postanowili do niej wrzucić. O dziwo, praktycznie wszystkie udaje się domknąć, choć powiem szczerze, że po obejrzeniu całych dwóch godzin ta wielowątkowość pozostawiła mi niedosyt. Oprócz momentów walki Konga z potworami, czy żołnierzy z Kongiem, mamy tutaj też historię Hanka Marlowa ( John C.Reilly)- porucznika amerykańskiego lotnictwa, który został zestrzelony na wyspę w 1944; dowódcę żołnierzy Prestona Packarda, granego przez Samuela L. Jacksona, który nie potrafi pogodzić się z końcem wojny i wrócić do normalnego życia; Billa Randę ( John Goodman)- człowieka, który zorganizował całą wyprawę, a który skrywa wiele niebezpiecznych tajemnic; etc. Prawie każda z postaci ma dopisane dłuższe lub krótsze backstory, które ułatwia odbiorcy utożsamienie się z daną osobą lub znienawidzenie jej. To drugie jest o wiele cięższe do zrealizowania, bo żadna z postaci nie jest jednoznacznie dobra lub zła i to zdecydowanie bardzo mi się podobało. Świat nie jest czarno-biały i cieszę się, że nawet filmy tworzone czysto pod rozrywkę to pokazują. Na upartego, mogłabym zacząć rozwodzić się, czy wojna w Wietnamie, której koniec wyznacza czas rozpoczęcia się przygody w "Kong. Wyspa Czaszki", była słusznym posunięciem, ale nie mnie to oceniać.
źródło: naekranie.pl/ klimatyczne-zdjecia-z-kong-wyspa-czaszki-od-antywojennego-fotografa
Efekty specjalne w " Kong. Wyspa czaszki." były całkiem niezłe, momentami rewelacyjne ale niestety zawiodły w kluczowych momentach. Potwory, które miały być głównym przeciwnikiem Konga nie wyglądały przerażająco, ani nawet choć trochę strasznie. Wyglądały jak mniej porażająca wersja Kaiju z "Pacific Rim", a przy Kongu i reszcie stworzeń, które mieliśmy okazję zobaczyć w filmie wypadały słabo.
No, teraz przyszedł czas na to, czemu właściwie nie podobała mi się ta produkcja tak bardzo, jak liczyłam, że mi się spodoba. Wszystkiemu winne są moje oczekiwania. Słuchajcie, myślałam że skoro dostajemy Konga, tajemniczą wyspę zamieszkałą przez gigantyczne potwory plus bandę twardzieli z bronią, to ten film będzie niczym rollercoaster od samego początku aż do końca. Miałam nadzieję, że będę bawić się świetnie patrząc jak kolejne helikoptery wybuchają ( i wybuchały w jednej zarąbiście dobrej scenie), jak nasi bohaterowie próbują przeżyć pośród nieznanej fauny i flory, jak wszystko płonie, a przystojny Tom Hiddleston jako James Conrad biegnie, by uratować wszystkich i jeszcze skopać tyłek potworom. No, nie. Dostałam może dziesięć procent, góra dwadzieścia tego, czego oczekiwałam. Gdzie zniknęła cała reszta? Wydaje mi się, że wszystkie pieniądze poszły w tworzenie Konga stojącego na tle krwistoczerwonego zachodu słońca, patrzącego się na zbliżających się obcych, bo ta scena jest świetna!
To tyle ode mnie na dzisiaj! Życzę wam, drogie ludziki, zdrowia i cierpliwości, żebyśmy przetrwali ten ciężki czas. Film oceniam na 7/10. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś sięgnę po tę produkcję ale jeśli wy to zrobicie, wróćcie i dajcie mi znać w komentarzu, czy wam się podobała.
Miłego dnia :)
źródło: google obrazy/reelviews
Udała Ci się recenzja, bardzo dobrze się ją czytało. Jednak filmu raczej nie zobaczę, mam na to za słabe nerwy ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem. Ja tak mam z horrorami. Zostań ze mną na dłużej, może uda mi się zaproponować tobie filmy, które będziesz mogła obejrzeć 😊
UsuńCałkiem udany film.
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam :)
Usuń