piątek, 19 lutego 2016

TOP 13 Moich OTPs!!!

Witajcie! Miałam napisać ten post w Walentynki, ale jakoś nie mogłam się zebrać w sobie. Od kilku dni jestem chora i naprawdę trudno mi zrobić cokolwiek, co nie jest związane z pójściem spać. Na pewno każdy z was wie, jak to jest.
Przygotowałam listę trzynastu fikcyjnych (według niektórych) par, które z całego serca kocham i shipuję. Zanim zacznę je wyliczać, chciałabym tylko podkreślić, że cyferki przy nazwie nie mają żadnego znaczenia bo każdą z tych par uwielbiam w równym stopniu.



1. Nico di Angelo + Will Solace ( Krew Olimpu)

Ship sprytnie podłożony fanom przez Ricka Riordana, w którego książce zatytułowanej ,, Krew Olimpu" po raz pierwszy, i miejmy nadzieję, że nie po raz ostatni mogliśmy przyjrzeć się perypetiom tej pary, która wtedy nie była jeszcze parą, ale jak wiadomo fandom wie swoje. Ja shipuję Solangelo odkąd tylko pamiętam i mam zamiar robić to jeszcze przez długi, długi czas. 




2. Alex + Elliot ( Girl Online: W trasie)

Alexiot, ach cóż to za wspaniała para! Poznałam ich na dwudziestej pierwszej stronie ,, Girl Online: W trasie", dokładnie na początku drugiego rozdziału. Od razu wiedziałam, że jesteśmy sobie przeznaczeni. 
Jako fanka, miałam z nimi wiele problemów- byli razem, potem zerwali, ale w końcu, po pięknej randce nad brzegiem morza znów do siebie wrócili. Sama nie wiem, co podoba mi się w nich najbardziej. Może tak naprawdę darzę największym uczuciem tylko Elliota, a że jest on z Alexem, który idealnie do niego pasuje, to shipuję ich obu? Zaczynam się gubić, ale to nie ważne! Ważne jest tylko to, że Alexiot jest moim OTP i pozostanie na tej liście dopóki Zoe nie napisze kolejnej książki ( którą MUSI napisać, bo inaczej zacznę wariować i skończy się manifestacją).




3. Magnus + Alec ( Dary Anioła)

Powiedzcie mi szczerze, czy jest ktoś kto po przeczytaniu chociaż pierwszych trzech części Darów Anioła nie shipuje Maleca? Nie wydaje mi się. Ta para pobiła popularnością Clace( czy jak to tam się zwie- nie wiem, nie shipuję), Sizzy i inne shipy!  W sumie się nie dziwię, bo oni są po prostu wspaniali. 
Zaczęłam ostatnio oglądać serial ,, Shadowhunters" i powiem jedno: aktorzy wybrani do ról Magnusa i Aleca idealnie do siebie pasują, widać chemię między nimi i coś mi się wydaje, że jak przyjdzie co do czego ( kto czytał ,,Kroniki Bane'a" ten wie, jak wyglądała ich pierwsza prawdziwa randka), to skończę z rozdziawioną buzią i oczami wielkimi jak spodki. Oczywiście zaraz potem będę biegać po domu krzycząc: MAAAAALEEEEC!!! 



4. Simon + Isabelle ( Dary Anioła)

Pierwsza para hetero, jak również drugi ship z serii Dary Anioła w tym TOP-ie. Nie od razu byłam zauroczona Sizzy, stało się to dopiero podczas czytania ,, Miasta Niebiańskiego Ognia". Ale co z tego, w końcu lepiej późno niż wcale! Jednakże, muszę przyznać, że w książce odrobinę irytuje, a raczej irytowała mnie relacja między Simonem, a Isabelle. Tak naprawdę do ostatniej części chłopak był traktowany przez nią jak jeden z jej chwilowych nabytków, który prędzej czy później wymieni na lepszy model. Niezbyt mi się to podobało. Cieszę się, że ich historia zeszła na dobry tor i dzięki temu mogę ich bezczelnie shippować.



5. Ania + Gilbert ( Ania z Zielonego Wzgórza)

Ania i Gilbert to jedna z pierwszych shipowanych przeze mnie par. Zaczęłam ich shipować w szóstej klasie, dobrze to pamiętam. Ta para dowiodła, że przysłowie: Kto się czubi, ten się lubi, mówi prawdę. Tak z innej beczki, zawsze chciałam być taka jak Ania. Nie dość, że była niezwykle inteligentna, miała szczęście mieszkać w niesamowicie zielonym miejscu, jej włosy były tak rude jak moje nigdy nie będą, a w dodatku wyszła za mężczyznę, który szczerze ją kochał. Czego chcieć więcej!



6. Simon + Kieren ( In the flesh)

Jeśli nigdy nie widzieliście zombie gejów, to nie wiecie co to życie. Serio, ktoś kto to wymyślił jest geniuszem. Pokręconym, ale geniuszem. 



7. Rei + Nagisa ( Free!)

Gdyby moja koleżanka nie paplała tyle na temat ,,Free!" , nigdy bym nie poznała tej pary-która-parą-nie-jest. Taka prawda. W tym anime nie występują wątki yaoi, ale z kolei jest w nim tyle podtekstów, że shipowanie jest nieuniknione. 



8. Aiden + Josh ( The Originals)

Zawsze jak myślę o tej parze zaczyna mi być smutno, ponieważ ich historia nie skończyła się dobrze. Mimo to, że SPOJLER Aiden nie żyje, ten ship nadal jest moim OTP, gdyż nie potrafię się z nim rozstać. Jaiden to jedyny ship z ,, The Originals", który mi się spodobał i fakt faktem tylko dla niego oglądałam ten serial. Kiedy stało się to co się stało ( patrz. Spojler), przestałam to robić. 



9. Blaine + Kurt ( Glee)

Chyba nie muszę mówić, jak wspaniały jest ten ship. Miał on swoje wzloty i upadki, ale koniec końców wszystko zakończyło się szczęśliwie- SPOJLER- ślubem Kurta i Blaine'a. Oni są trochę jak Alex i Elliot. Elliot i Kurt interesują się modą, zachowują się podobnie. Alex i Blaine to ci... bardziej normalni w związkach. Jakoś nigdy nie zwróciłam uwagi na te podobieństwa, dopiero teraz je dostrzegłam. Dziwaczne, biorąc pod uwagę fakt, ile razy ich porównywałam. 



10. Louis + Harry ( One direction)

Nie jestem jakąś wielką fanką 1D, a już na pewno nie jestem Directionerką. Wiele piosenek One Direction lubię, ale nie zbieram ich płyt, a na moim telefonie znajdują się ich max. 3 piosenki. Dlaczego więc mam obsesję na punkcie Larrego? Właściwie sama nie wiem. Może dlatego, że oni po prostu słodko razem wyglądają? 
Zanim odezwą się głosy, że wszyscy w 1D są hetero, a Louis ma dziecko, pragnę przypomnieć, że każdy może sobie marzyć.
A to, że marzenia czasem się spełniają, to już inna sprawa :D



11.Victor+ Gnijąca Panna Młoda ( Gnijąca Panna Młoda)

Zaczęłam shipować tą parę w momencie, w którym Tim Burton mnie zawiódł i beznadziejnie skończył tą bajkę łącząc Victora z Victorią, która była nikim w porównaniu z Emily- tytułową Gnijącą Panną Młodą. Jestem po prostu zawiedziona. Jak tylko nadarzy się okazja, to otworzę Wattpada i napiszę swoją wersję zakończenia. Tak, właśnie tak zrobię. I wtedy nie będę już mogła marudzić. Ale i tak będę to robiła, bo chciałam zobaczyć jak Victor wyglądałby po wypiciu trucizny. Czy jego skóra stałaby się niebieska? Już nigdy się tego nie dowiem. 



12. Biedronka/ Marinette + Czarny Kot/ Adrien ( Miraculous: Biedronka i Czarny kot)

Tak dokładnie, shipuję parę z bajki dla dzieci. Na swoje usprawiedliwienie powiem, że jak się jest chorym, to ogląda się wszystko, co jest akurat w TV, nie ważne co to jest. A co do bajki, powiem wam, że niesamowicie się w nią wciągnęłam. Jest zabawna, a główne postacie są superbohaterami. Ja lubię superbohaterów. Poza tym, prawda jest taka, że zakochałabym się w każdym chłopaku w stroju kota. Oczywiście pod warunkiem, że jest jednocześnie wysportowany i ma zielone albo niebieskie oczy. Jak każda szanująca się dziewczyna mam swoje wymagania. 
Ale dlaczego właściwie postanowiłam shipować tę parę? Uważam, że do siebie pasują i na brodę Merlina- chcę żeby wreszcie odkryli przed sobą swoją tożsamość. Jasne, to jest strasznie słodkie- w normalnym życiu ona lata za nim z wywieszonym jęzorem, on ją totalnie zlewa, a po włożeniu kostiumów jest odwrotnie- ale ja chcę żeby już byli razem. Tak właśnie, jaram się bajką dla dzieci. I nie jest mi wcale głupio!



13. Jack Frost + Czkawka ( Strażnicy Marzeń i Jak wytresować smoka)

Ta para jest przykładem tego jak bardzo jestem zbzikowana. Pokazuje też, że ja wszędzie znajdę gejowski ship. Dosłownie wszędzie. Nawet wśród dwóch różnych bajek. 
Pocieszam się tym, że nie jestem jedyna. Skąd to wiem? To nie ja wymyśliłam ten ship.




To właściwie wszystko na dziś! Mam nadzieję, że post się podobał. Wybaczcie taką ilość par homoseksualnych, ale jestem maniaczką yaoi- to wyszło jakoś tak automatycznie. 



Mam nadzieję, że uda mi się wkrótce wstawić ( WRESZCIE) post na temat dwudziestu pięciu najlepszych książek 2015 roku, bo luty trwa w najlepsze, a ja jestem spóźniona. Jak zwykle. 

No nic, życzę wam miłego dnia :)

Cześć!


sobota, 13 lutego 2016

TOP 5: Cytaty Miesiąca- Luty part 2 !!!

Witajcie! Przychodzę do Was dziś z kolejną porcją Cytatów Miesiąca ( albo Miesięcy). Aktywuję maszynę losującą, kołowrotki obracając się zaczynają terkotać, otwierają się przekładnie z których wysuwa się pięć różnokolorowych karteczek z cytatami. Oto one:

,, Pierwsza miłość odurza, upaja i takie tam. To niesamowite, jak wielka jest różnica pomiędzy czytaniem o czymś, oglądaniem o tym filmów, a doświadczaniem tego czegoś w prawdziwym życiu, nie uważasz? "



,, Defekci. Rebelia. Wolność. To nie tylko słowa, to idee. "



,, Bohaterami nie zawsze są ci, którzy wygrywają. Czasami są nimi ci, którzy przegrywają ale nie poddają się i nadal walczą. To właśnie czyni ich bohaterami. "



,, Przeszłość może nas kształtować, ale nie określa nas w stu procentach. "



,, Nigdy nie pozwól, żeby ci mówili, że jesteś na coś za głupia. Nie twierdzę, że będzie ci tak łatwo [...]. Może będziesz musiała pracować na wszystko trochę ciężej niż inni ludzie. Wiem, że to nie fair. Ale to nie znaczy, że powinnaś tak po prostu się poddać. Bo jak to zrobisz to co ci zostanie? "






środa, 3 lutego 2016

TOP 5: Cytaty Miesiąca- Luty part 1 !!!

Hej! Witajcie znów po chwilowej przerwie. Powracam z cytatami już sama nie wiem którego miesiąca, zbyt długo nic nie wstawiałam i zaczęłam się w tym wszystkim gubić. Postanowiłam zrobić ten post w kilku częściach, żeby nadrobić wcześniejszą nieobecność.
Oto pierwsza piątka:



,, Każdy z nas wierzy, że to co ma do powiedzenia, jest o wiele ważniejsze od tego, co mógłby powiedzieć drugi. "



,,Przez tysiąc lat będziesz odpracowywał swoją karmę jako żuk gnojak, zanim wyewoluujesz do etapu bycia tępym. "



,, Prawdziwe życie jest paskudne. Jest okrutne. Nie liczą się bohaterowie, szczęśliwe zakończenia i to, jak powinno się naszym zdaniem układać. W prawdziwym życiu zdarzają się okropne rzeczy. Ludzie umierają. Bitwy kończą się porażkami. Zło często zwycięża. "



,, Można ze mnie czytać jak z otwartej księgi. Wygląda na to, że wszyscy znają moje tajemnice, zanim jeszcze sama je poznam. "



,, Nie burzy się czegoś, co pragnie się mieć w przyszłości. "






niedziela, 24 stycznia 2016

Z ciemnością jej do twarzy (Kelly Keaton) - recenzja

Witajcie! Przybywam do Was po długiej nieobecności spowodowanej zwykłym blogowo-książkowym kacem. Jak wiecie, nigdy nie umiałam pisać dobrych wstępów, dlatego też od razu przejdę do rzeczy.
Zrecenzuję dziś książkę, która znalazła się w moim TOP 25 roku 2015 ( który to post pojawi się za dwa, góra trzy dni).


Oryginalny tytuł: Darkness Becomes Her
Autor: Kelly Keaton
Tłumacz: Anna Gralak
Rok Wyd.PL: 2011
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 302


Ari jest inna niż wszyscy. Ma długie, srebrne włosy i niezwykle zielone oczy. Jest sfrustrowana byciem odmieńcem, próbuje dowiedzieć się dlaczego jej matka porzuciła ją gdy ta była jeszcze małym dzieckiem. Poszlaki znalezione w szpitalu psychiatrycznym, w którym jej rodzicielka spędziła ostatnie miesiące swojego życia prowadzą ją do zniszczonego przez huragany, choć nie całkiem opuszczonego Nowego Orleanu. Okazuje się, że władzę w nim przejęły rodzinne klany o magicznych umiejętnościach, których członkowie zdają się wiedzieć więcej niż mówią. Czy tajemnicze miasto skrywa historię pochodzenia dziewczyny?

Dzisiaj złamię zasady i zacznę od minusów.
Niedopracowana fabuła i niespójność. Momentami miałam wrażenie, że wycięto całe fragmenty nim książka trafiła do druku. Uważam, że zyskałaby gdyby uzupełniono ją o te kilka rozdziałów, może wytłumaczyłoby to kilka wątków, które zostały niepotrzebnie spłycone i uczynione epizodami.

,, Jasne, gdyby życzenia były dolarami, już dawno dorównywałabym Billowi Gatesowi. "

Bohaterowie nie są jakoś rewelacyjnie wykreowani, ale da się ich odróżnić od siebie, więc nie jest źle. Niestety, nie jestem w stanie powiedzieć o moich odczuciach względem nich, ponieważ większości po prostu nie pamiętam. Oczywiście, z jednym wyjątkiem.
Atena- irytująca, marna parodia bogini mądrości i strategii, córki Zeusa. Kompletnie nie rozumiem, czy raczej nie potrafię dopatrzeć się jakiejkolwiek logiki w jej poczynaniach. To chyba najbardziej nieudana postać wszech czasów. Uwierzylibyście, że ktoś, kto ma ponad tysiąc lat mówi językiem masowym, używając kolokwializmów i klnąc jak stary pijaczyna? Jakoś to do mnie nie przemawia.
Co do samej Ari- ta dziewczyna uwielbia słowo ,, pieprzony". W ciągu jednego rozdziału jest w stanie użyć go przynajmniej dziesięć razy. Gdy czytałam książkę, cały czas zastanawiałam się, czy jej autorka równie często używa słowa ,, fucking".

,,Nie rób sobie nadziei, a nikt cię nie zrani. Nie ufaj i nie kochaj, a nikt cię nie zrani. Złam własne zasady. "

Mimo niespójności, o których wspominałam już wcześniej, fabuła jest niesamowicie wciągająca i ciekawa. Autorka pozytywnie zaskoczyła mnie nawiązując tematyką do mitologii greckiej i nowoorleańskich wierzeń w voodoo i tym podobne rzeczy.
Powieść rozgrywa się w przyszłości, w 2026 roku. Pani Keaton wybiegając czasami w przód, pisze na nowo historię Nowego Orleanu, będącego miejscem prawie całej akcji. Tym razem po przejściu dwóch huraganów, ewakuowani nie wracają do swoich domów, miasto zostaje wykupione przez najstarsze rodziny, wśród których można znaleźć wampiry, wiedźmy, czy też zmiennokształtnych...
Zatrzymajmy się na chwilę. Czy tylko mnie powiało w tym momencie serialem ,,The Originals"? Doświadczyłam dziwnego deja vu, które na szczęście już przeszło i mogę pisać dalej.
Na czym skończyłam? Ach, no tak. Podoba mi się taka wersja zdarzeń, jest mroczna, aczkolwiek bardzo intrygująca.

Podsumowując, wiem że ,,Z ciemnością jej do twarzy" ma wiele minusów, ale naprawdę przypadła mi ona do gustu i bardzo chciałabym przeczytać kolejne części ( Leci hejt ta wydawnictwo Znak, które postanowiło wydać tylko pierwszą część serii ,, Bogowie i potwory". To jest po prostu niewybaczalne!). Nie wiem, czy ją wam polecić, ale myślę, że jeśli to zrobię nikt nie będzie miał mi tego za złe.

Ocena: 7/10





piątek, 25 grudnia 2015

#36: Angelfall (Susan Ee)- recenzja

Witajcie! Wraz ze świętami przyszły dni, które mogę poświęcić na pisanie bloga. Nie wiem, ile z was jeszcze czyta to, co piszę. Ostatnio zastanawiałam się, czy nie porzucić Podróży Międzyksiążkowych. Rozważałam wszelkie za i przeciw. W końcu stwierdziłam, że nie zniszczę tego, co już zbudowałam. Nie poddam się, będę pisała dalej, choćby tylko dla siebie.
Dobra, koniec żalenia się. Przychodzę do Was( bądź do siebie) dziś z recenzją książki, którą udało mi się przeczytać w rekordowo krótkim czasie czterech godzin.

Oryginalny tytuł: Angelfall
Autor: Susan Ee
Tłumacz: Jacek Konieczny
Rok Wyd.PL: 2013
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 316

   Nie ma już Ziemi jaką znaliśmy. Nasza cywilizacja upadła. Miasta płoną, wszelkie środki komunikacji zostały zniszczone, więzi społeczne prawie całkowicie zanikły. W dzień zgliszczami rządzą gangi, ale to nie ich ludzie obawiają się najbardziej. Anioły, do których przez wieki modliliśmy się o ochronę i pomoc, stały się naszymi największymi wrogami. Mordują tych, którym udało się przetrwać pierwszą  falę ich ataku. Nie znają litości.
   Siedemnastoletnia Penryn na własne oczy widzi jak uskrzydlone istoty porywają jej młodszą siostrę. Mimo przeciwności postanawia ją uratować. W tym celu sprzymierza się z jednym z oprawców, któremu podobni jemu obcięli skrzydła. Wyruszają w długą i męczącą podróż przez zrujnowaną Kalifornię, próbując dostać się Gniazda Aniołów. Czy ich wędrówka skończy się szczęśliwie? Czy Penryn uda się ocalić siostrę?

,, Chwilę później dostrzegamy małe dziewczynki. Zostały powieszone na drzewie, ale nie za szyję- pętle zaciśnięto pod ramionami wokół klatek piersiowych. 
[...] Są ubrane w chyba identyczne sukienki w paski. Nie mam pewności, ponieważ wzór jest zniekształcony przez plamy krwi. Większa część materiału została wydarta i porozcinana. Cokolwiek obgryzło im mięso z nóg i brzuchów musiało zaspokoić apetyt, zanim dotarło do klatek piersiowych. Albo nie potrafiło tak wysoko sięgnąć.
Najstraszliwsze są ich udręczone twarze. Dziewczynki zostały pożarte żywcem."

Niesamowita, wciągająca, niekiedy przerażająca powieść z bardzo dobrze przemyślaną, choć czasem pokręconą fabułą. Ogromnym plusem jest brak jakichkolwiek nudnych momentów, cały czas coś się dzieje, akcja cały czas jest wartka. Cały czas również wyczuwalne jest napięcie między bohaterami, a także ich strach przed tym, co będzie dalej. Powiem szczerze, że oczekiwałam czegoś odrobinę innego, czegoś w stylu ,, Nowej Ziemi". W pewnym sensie nie dostałam tego, czego oczekiwałam. Dostałam za to coś o wiele, wiele lepszego. Książka momentami jest przewidywalna aż do bólu, ale nie przeszkadza to w ogóle w jej odbiorze i wiem, że powinnam to zdanie umieścić w minusach, ale jest tak nieistotne w ogólnym rozrachunku, że nie widziałam potrzeby rozpoczynania nowego pseudo-akapitu.

Niesamowicie przypadli mi do gustu bohaterowie, no może z wyjątkiem matki Pen, która jest... jak to delikatnie ująć- psychopatką, totalną świruską, kimś kogo należy się obawiać. Książce dodają uroku zabawne dialogi między postaciami oraz cięty język i zadziorny charakter Penryn. Ta dziewczyna to istne tornado- wie czego chce, walczy o to, co kocha, uparcie dąży do celu, lawiruje między różnymi sferami swojej osobowości równie bezproblemowo jak ja między półkami w bibliotece. Odrobinę przypominała mi Celaenę Sardothien ze ,, Szklanego Tronu", pod niektórymi względami była do niej zadziwiająco podobna. O Raffem mogę powiedzieć tylko tyle- odrobinę irytująca postać, której mimo to nie potrafię nie darzyć sympatią.

Co do zakończenia, jest nieziemskie, zaskakujące, zatrważające, czyli cytując Anitę - ,, ROZPIERNICZAJĄCE SYSTEM" !!! Nie mogę się doczekać sięgnięcia po kolejny tom!!!

Podsumowując, książka jest genialna. Równie genialna jak jej okładka, która jest tak niesamowita, prześliczna i zachwycająca, że aż mogłabym na nią patrzeć godzinami... gdybym tylko posiadała prywatny egzemplarz ,, Angelfall".
To już wszystko na dziś. Przepraszam, że ta recenzja jest taka krótka, ale powoli wyczerpuje mi się zasób synonimów, a wolałabym się nie powtarzać.

OCENA: 8/10











sobota, 12 grudnia 2015

Listopadowe Cytaty Miesiąca!!!

Witajcie:) Przyznam się Wam bez bicia, że jakoś ostatnio nie mam weny na pisanie bloga, nie wiem co się ze mną dzieje.
Jednakże, mimo mojego chwilowego blogowego kaca postanowiłam coś opublikować. Wybrałam Cytaty Miesiąca.


,, Życie: są to strome schody do Nieba, wąskie i bez oparcia. Mażesz iść prosto w górę i nie oglądać się za siebie. Kiedy utracisz równowagę, zranisz się, lecąc w dół. I zaczynasz wędrować od nowa, jeżeli masz jeszcze siły. Nie możesz się zatrzymać- nie da się żyć ani ustać na żadnej krawędzi, trzeba kroczyć lub spadać. I tak do końca życia. "




,, Czasami musisz stracić wszystko, by znowu to zdobyć, a ponowne zdobywanie jest słodsze przez ból straty. "




,, Tylko ludzie pozbawieni celu są nieszczęśliwi. "




,, Łatwiej jest przekonać innych o swojej urodzie, jeśli samemu nie ma się co do niej wątpliwości, Lustra mają jednak nieprzyjemny zwyczaj przekazywania prawdy. "




,, Najszlachetniejszych, najdzielniejszych czynów dokonuje się z miłości. "





czwartek, 3 grudnia 2015

TOP 10: Najlepsze filmy zagraniczne cz. 1

Hej! Postanowiłam wrócić dziś do tworzenia kolejnego TOP 10. Tym razem postaram się stworzyć listę najlepszych, czy raczej po prostu moich ulubionych filmów zagranicznych. Zanim to zrobię chciałabym powiedzieć tylko, że kompletnie nie znam się na filmach, nie potrafię ich oceniać pod innym kontem niż tylko takim, czy mi się podobają, czy też nie.
Nagadałam się, mogę zaczynać.


1. San Andreas (2015)

produkcja: Australia, USA
reżyseria: Brad Peyton
gatunek: Katastroficzny

Uwielbiam filmy katastroficzne, ale dlaczego właśnie ten jest moim ulubionym? Po pierwsze, ze względu na to, że siedząc w kinie na projekcji co chwilę wyrywało mi się ,,WOW", a mnie się to naprawdę rzadko zdarza. W filmach tego typu najbardziej lubię destrukcje, im więcej osób zginie, im więcej budynków się zawali tym lepiej. ,, San Andreas" ma takich scen od groma, zajmują ponad 80 % całego filmu.
Drugim powodem, równie ważnym jest Dwayne Johnson, którego po prostu kocham! Jasne, nie jest jakimś wybitnym aktorem, ale odnajduje się świetnie w każdej roli, którą odgrywa. Według mnie ( i mojej mamy) Dwayna można opisać tymi słowami: Mężczyzna z mięśniami równie wielkimi jak jego serce.






2. 2012 (2009)

produkcja: Kanada, USA
reżyseria: Roland Emmerich
gatunek: Sci-fi, Katastroficzny

Nie chcę się powtarzać i pisać tego samego, co przy poprzednim numerze. Dlatego wypowiem się krótko, zwięźle i na temat.
Powody, dla których ,, 2012" rozpierdziela system:

  • Cały świat się wali, pali i co tam jeszcze. Bieguny zmieniają położenie. Powstają tsunami, wybuchają wulkany. Reżyser w 34 minucie przestaje myśleć o jakiejkolwiek fabule, wciska gaz do dechy i do samego końca nie hamuje. Serio, Rolanda nie obchodzi realizm, według mnie mówi tym filmem ,, Jak ma być koniec świata, to niech to rzeczywiście będzie koniec świata. Po co się ograniczać, wysadźmy wszystko w powietrze!" 
  • Jeden z bohaterów- Yuri, mówi najlepszym angielskim z rosyjskim akcentem, jaki w życiu słyszałam. Uwierzcie mi, tego po prostu nic nie pobije.
  • Efekty specjalne wyglądają po prostu nieziemsko! Gdybym nie wiedziała, że zrobił to komputer byłabym skłonna uwierzyć, że to działo się naprawdę. 






3. Avatar ( 2009)

produkcja: USA, Wielka Brytania
reżyseria: James Cameron
gatunek: Sci-Fi

Obok ,, Titanica", ,, Avatar" jest najlepszym filmem stworzonym przez Jamesa Camerona, przynajmniej według mnie. Jest rewelacyjny, ma ciekawą fabułę i niesamowite efekty specjalne. Dużą rolę odgrywa w nim również muzyka. Wielkie, ogromne brawa należą się Jamesowi Hornerowi za stworzenie tak genialnego soundtracku( którego mogę słuchać w kółko).
Kiedy film ten grany był w kinach, dziesięcioletnia ja nie miała wielkiej ochoty go zobaczyć. Powiem Wam, że do tej pory żałuję, że nie namówiłam mamy na mały wypad do pobliskiej sali kinowej. Wiem jednak, że kolejne części będą miały swoje premiery w 2017, 2018 i 2019 roku. Cieszę się z tego, ale nie wiem jak wytrzymam tyle czasu.







            4. Kevin sam w domu (1990)

produkcja: USA
reżyseria: Chris Columbus
gatunek: Familijny, Komedia

Wiecie co? Wybrałam ten film, ponieważ już za trzy tygodnie święta i nawiązując do nich, jednym zdaniem uzasadnię swój wybór.

Święta bez Kevina, Last Christmas i choinki( w śnieg już nie wierzę) to nie święta.

Koniec. Kropka.






5. Epicentrum (2014)

produkcja: USA
reżyseria: Steven Quale
gatunek: Katastroficzny

Ten film nie jest tak dobry jak ,, San Andreas" czy ,, 2012", ale bardzo go lubię, choć sama nie wiem dlaczego. Może ze względu na dużą ilość tornad niszczących wszystko, co popadnie? Może dzięki zabawnym scenom, które bawiły mnie do łez? Może przez jedno i drugie. Nie mam pojęcia. Wiem jednak, że jak do tej pory obejrzałam go dobre sześć razy w całości, nie licząc przewijania do konkretnych scen. I wiecie co? Bardzo chętnie zobaczę go jeszcze raz, a co mi tam!







    6. Rodzinne rewolucje ( 2014)

produkcja: USA
reżyseria: Frank Coraci
gatunek: Komedia

Powiem szczerze, że nie miałam wielkich oczekiwań w stosunku do tego filmu. Ku mojemu zdziwieniu oglądając go śmiałam się wniebogłosy, nawet z totalnie głupawych i bezsensownych scen. A to wszystko dzięki temu, że ktoś wpadł na pomysł umieszczenia Adama Sandlera i Drew Barrymore w jednym filmie. Ten duet po prostu rozpiernicza system! Adama znam głównie z odmóżdżaczy z podtekstami i bałam się, że ,, Rodzinne rewolucje" nie będą różniły się niczym od innych ,, dzieł" , w których grał. Na szczęście, tym razem scenarzystom udało się stworzyć świetną komedię dla całej rodziny i fakt, występują w niej podteksty, ale pojawiają się sporadycznie jako zabawny smaczek dla rodziców.
Niewiele jest filmów komediowych, które naprawdę lubię, ale jeśli mowa o ,,Rodzinnych rewolucjach"- o tak, ten na pewno jest jednym z nich.









                                                                             
7. Transformers 1,2,3 ( 2007, 2009,2011)

produkcja: USA
reżyser: Michael Bay
gatunek: Akcja, Sci-fi

Posłużę się tym samym sposobem, którym oceniałam punkt 2.

  • Wybuchy. Kocham ten film za wybuchy, czyli Michaela Bay'a w najczystszej postaci. 
  • Oraz za efekty specjalne.
  • I mega zabawne sytuacje.
  • Oraz za podsunięcie pomysłu na znieważenie i zadziwienie pewnych osób.
  • A także za ponad 15 000 innych rzeczy, których teraz nie wymienię, ponieważ już mi się nie chce.







8. X-Men: Pierwsza Klasa (2011)

produkcja: USA
reżyser: Matthew Vaughn
gatunek: Akcja, Sci-fi

Uwielbiam wszelkie filmowe sequele i prequele, w których tytule widnieje napis ,, X-men", ale żaden nie jest według mnie tak dobry jak ,, X-men: Pierwsza Klasa". Oczywiście, nie wszystko w nim jest idealne ( na przykład wygląd Bestii), ale fakt faktem jest o niebo lepszy od ,, Ostatniego bastionu", który był... nieprzemyślany.
Uwielbiam Fassbendera jako Magneto, a McAvoy w roli Charlesa Xaviera wymiata! Muszę mieć ten film w swojej kolekcji, więc jak tylko nadarzy się okazja, na pewno go kupię.






                                                                                
9. Asystent Wampira (2009)

produkcja: USA
reżyser: Paul Weitz
gatunek: Fantasy, Przygodowy

Już nie raz, nie dwa mówiłam o tym jak bardzo kocham książkę, na podstawie której powstała ta ekranizacja. Nigdy jednak nie mówiłam o samym filmie, a powinnam była zrobić to już dawno temu.
Ekranizacja nie ma prawie nic wspólnego z pierwszymi trzema tomami serii o Darrenie, ale jest równie niesamowita jak one. Film jest fajnie nakręcony, ma swój specyficzny klimat, którego dopełnia rozbrzmiewająca w tle muzyka autorstwa Stephena Trask'a, przeplatana z przeróżnymi genialnymi piosenkami. Bardzo, ale to bardzo gorąco go Wam polecam.






10. Co robimy w ukryciu (2014)

produkcja: Nowa Zelandia, USA
reżyser: Jemaine Clement, Taika Waititi
gatunek: Horror, Komedia

Jeśli nie lubicie opowieści o wampirach, to o ironio jest to idealny film dla was. Otóż,  wyśmiewa on
wszelkie wampiryczne konwencje filmowe. Autorzy scenariusza mają bekę dosłownie ze wszystkiego. Serio, jest taka jedna scena walki, w której jeden wampir mówi do drugiego:
- Wstań i stój na suficie jak mężczyzna( coś w ten deseń).
Nie mam pojęcia, co powiedzieć. Prawda jest taka, że tego filmu nie da się opowiedzieć, trzeba go zobaczyć. Mówię serio.







To wszystko na dziś! Mam nadzieję, że post Wam się podobał :) 
Jeśli oglądaliście któryś z wymienionych przeze mnie filmów, napiszcie o tym w komentarzach. Czekam na wasze opinie. 


środa, 25 listopada 2015

#35: Wierna ( Veronica Roth)- recenzja

Witajcie! Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta.... a ja nadal jestem ze wszystkim w tyle. No, prawie ze wszystkim. Nie spodziewałam się, że pójście do liceum da mi nieskończone ilości wolnego czasu jednocześnie odbierając jakąkolwiek chęć do życia. Mówię prawdę, po sześciu godzinach lekcyjnych przestaję żyć, zaczynam wegetować i pasożytować. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ jest to moje wytłumaczenie dla ,,olewania" bloga. Absolutnie. Nic. Mi. Się. Nie. Chce! Kto z Was też się tak czuje? Mam nadzieję, że nie jestem jedyna.
Przychodzę do Was dziś z recenzją ,, Wiernej" autorstwa Veroniki Roth, finału bestsellerowej trylogii ,, Niezgodna".

Oryginalny tytuł: Allegiant
Autor: Veronica Roth
Rok Wyd.PL: 2014
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 381
 

Wierna jest zdecydowanie lepszą książką niż wszystkie trzy jej poprzedniczki. Ma świetnie wykreowanych bohaterów i niesamowitą, dystopijną fabułę ze zwrotami akcji i niespodziewanym zakończeniem. W powieści niewiele się dzieje, a jednak czytało się ją o wiele łatwiej i szybciej niż ,, Niezgodną" czy ,, Zbuntowaną". Koniec wbił mnie w łóżko, na którym akurat siedziałam, zasmucił, może odrobinę zdenerwował. Przy okazji zdałam sobie sprawę, że nienawidzę nieszczęśliwych zakończeń. Jasne, jeszcze niedawno zarzekałam się, że nie lubię tych dobrych. No cóż, jak powszechnie wiadomo ludzie się zmieniają i ich poglądy również. Najśmieszniejsze jest to, że owo zakończenie było dla mnie zaskoczeniem mimo, że zostało mi już dawno temu zaspojlerowane. Autorka zastosowała tym razem narrację dwuosobową- jeden rozdział z perspektywy Tris, jeden z perspektywy Tobiasa, naprzemiennie. Myślę, że taka forma daje możliwość poznania tej samej historii z dwóch stron, a co za tym idzie pomaga w jej zrozumieniu. Powinna być częściej stosowana w książkach.
Dużo osób porównuje ,,Niezgodną" do Igrzysk Śmierci. To prawda, obie te serie mają więcej podobieństw niż różnic, ale każda z nich posiada swój własny, niepowtarzalny klimat. W powieści znajduje się wiele złotych myśli i wartościowych cytatów wartych zapamiętania. Ani pierwsza, ani nawet druga część nie zrobiły na mnie takiego wrażenia jak ta. Cały czas z niecierpliwością przewijałam kolejne strony z bananem na twarzy ( również tym odwróconym) czekając na to, co będzie dalej. Czytanie ,,Wiernej" stawało się zasmucające, gdy uświadamiałam sobie, że to już koniec. Niestety wszystko, co dobre, musi się kiedyś skończyć.

,, Odwaga może się przejawiać na wiele różnych sposobów. Czasem oznacza poświęcenie własnego życia dla czegoś ważniejszego, dla drugiego człowieka. Czasem to rezygnacja ze wszystkiego, co znałeś, ze wszystkich, których kochałeś, w imię czegoś większego. Ale czasem coś zupełnie innego. Czasem oznacza, że mimo bólu zaciskasz zęby i każdego dnia na nowo podejmujesz wysiłek, mozolną pracę na rzecz lepszego jutra."

Cofam to, co napisałam w recenzji ,, Czterego" o Tris. Teraz to Tobias jest moim wrogiem numer jeden. Udało mu się wprowadzić mnie na wyższy poziom irytacji i wkurzenia. Były momenty, w których miałam ochotę rzucać książką ze złości! Zastanawiałam się nawet, czy nie przenieść go za pomocą jakiejś czarnej magii do świata realnego tylko po to, by zadźgać go znalezionym na ulicy patykiem. A teraz serio, wcześniej zachowywał się normalnie, był twardym Nieustraszonym, jedynym logicznie myślącym człowiekiem wśród przygłupich narwańców rewolucjonistów. Teraz jednak, ni stąd ni zowąd to on stał się tym podatnym na manipulację. Tym, który odpowiada za opłakane w skutkach konsekwencje całkowicie bezsensownych wyskoków mających na celu... już sama nie wiem co. Jak sobie teraz czytam to fabularne przypomnienie, brzmi to jeszcze bardziej idiotycznie niż wtedy, gdy dowiadywałam się tego z książki.
Chciałabym napisać coś więcej o postaciach drugoplanowych, ale nie jestem w stanie. Nie wnosili niczego nowego do powieści, nie wyróżniali się niczym szczególnym i dlatego nie utkwili mi w pamięci tak dobrze jak Tris , czy Tobias( nadal pałam do niego nienawiścią).

,, Zło jest w każdym, a miłość polega na tym, by dostrzec to samo zło w sobie, bo tylko wtedy można wybaczyć drugiemu człowiekowi. "

Wiecie co jest najgorsze w czytaniu ostatnich części? Chcemy, by seria się skończyła, przestała łamać nam serca, a jednocześnie nie możemy znieść myśli, że musimy się pożegnać z tym, co tak kochamy, do czego się przywiązaliśmy, złączyliśmy swoje losy z losami wyimaginowanych bohaterów, przeżywaliśmy te same rozterki co oni. Trudno mi o tym mówić, przecież to czytelnicza tragedia!!!

Podsumowując, wiem, że recenzja nie jest tak dobra, jak mogłaby być, gdyby moja aplikacja o nazwie Mózg po dwóch godzinach matematyki nie została wyłączona, ale uwierzcie mi, że naprawdę się starałam.
Zobaczcie człowieka w człowieku ;)

OCENA: 7/10







środa, 18 listopada 2015

Krótkie Ogłoszenie o zaprzyjaźnionym Wattpadzie

Hej! Do przyszłego tygodnia na blogu nie pojawi się żaden post nie-ogłoszeniowy, ponieważ nie mam czasu na jego napisanie. 

Dziś przychodzę do Was, by powiadomić was o mojej nowo zawartej przyjaźni z Wattpadem. Postanowiłam ostatnio, że wrócę do pisania opowiadań, a raczej publikowania tych już napisanych. Wybrałam pisanie właśnie na Wattpadzie, ponieważ... w sumie sama nie wiem. Chciałam spróbować czegoś nowego. W każdym razie, jeśli będziecie mieli czas i ochotę, zapraszam do czytania. Jak na razie rozpoczęłam tylko jedną dłuższą historię, ale w planie jest ich o wiele, wiele więcej. Mam nadzieję, że moje głównie fanfiki komukolwiek przypadną do gustu. 

Link do mojego profilu na Wattpadzie zamieściłam w zakładce O mnie , ale dla świętego spokoju podam go również tutaj:

KLIK 

środa, 11 listopada 2015

#34: Amy.Moja Córka ( Mitch Winehouse)- recenzja.

Witajcie! Postanowiłam ostatnio, że od tego momentu będę wstawiała na bloga prawie same recenzje, ponieważ muszę jakoś zlikwidować te ponad piętnaście notatek przygotowanych do pisania recenzji.

Opowiem Wam dziś o moich wrażeniach po przeczytaniu biografii wspaniałej brytyjskiej wokalistki- Amy Winehouse. Powiem szczerze, że przed jej przeczytaniem posiadałam małą ilość wiedzy na temat
piosenkarki. Jasne, znałam jej piosenki, ale nie miałam pojęcia w jak wielkim stopniu ich teksty odzwierciedlają jej życie. Dlatego właśnie sięgnęłam po tą książkę. Miałam nadzieję, że dowiem się, jaka Amy była naprawdę. Czy udało mi się ją poznać?

Oryginalny tytuł: Amy. My daughter.
Autor: Mitch Winehouse
Rok Wyd.PL: 2012
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Liczba stron: 301

,, Dziś po raz pierwszy jej ojciec i powiernik Mitch Winehouse dzieli się z nami opowieścią o swojej Amy- córce, którą uwielbiał od dnia narodzin, wielkiej gwieździe i borykającej się z problemami kobiecie. Osobistymi historiami i najbardziej intymnymi wspomnieniami tworzy portret- dziewczyny o wielkim sercu i magicznym głosie. Poznajemy Amy od czasów dziecięcych wygłupów, muzycznych fascynacji, marzeń o sławie oraz historii jej niesamowitej kariery, po najmroczniejsze chwile walki z uzależnieniem. Dzięki połączeniu tego, co osobiste, prywatne i publiczne, jest to niezwykle szczera i wzruszająca podróż przez życie najbardziej utalentowanej artystki pokolenia- wyjątkowy pamiętnik autorstwa człowieka, który znał Amy najlepiej."

Ciekawie było czytać o życiu Amy z perspektywy jej ojca, który zawsze był blisko niej i patrzył jak jego córka stacza się coraz bardziej. Widział to, czego kobieta czasem nie była w stanie dostrzec, zaślepiona uzależnieniem. Wiem, że ich relacje wcale nie były takie kolorowe i usłane różami jak to zostało opisane w książce, ale nie zmienia to faktu, że dla rodzica każda zmiana zachodząca w dziecku, tym bardziej pod wpływem różnych środków takich jak alkohol, jest przerażająca, jest jak cios w serce.

Tak jak już mówiłam wcześniej, przed przeczytaniem książki niewiele wiedziałam o Amy, może prócz tego, że zmarła młodo i miała problemy z narkotykami i alkoholem. Po lekturze wnioskuję, że była jednocześnie szczęśliwym i nieszczęśliwym człowiekiem. Była pełna przeciwieństw i sprzeczności. Uwielbiała być w centrum uwagi, ale nienawidziła występować przed tłumami przez tremę, która ją zjadała, dosłownie( leczyła ją z czasem zwiększając ilość wypijanych przed występami drinków) i w przenośni. Była silna i słaba psychicznie, z jednymi sprawami radziła sobie bardzo dobrze, ale niektóre dawały jej w kość i odciskały na niej swoje piętno. Dużą rolę w jej życiu odegrała również jedna z przeważających cech jej charakteru. Amy była niezwykle upartą osobą i choć zazwyczaj pomagało jej to w dążeniu do celu, to niestety czasem działało to na jej niekorzyść.

,, Czyli jednak koniec. [...] Nasza córeczka odeszła..
Niedawno Richard pokazał mi jeden z podręczników Amy z 1995 roku [...]. To było niedługo po tym, jak wyprowadziłem się z domu... napisała, że tęskni za mną. 
Nie widziałem tego wcześniej.
Na ostatniej stronie w książce napisała: ,, Kocham by żyć... i żyję, by kochać".
Miała wówczas dwanaście lat.
Dobranoc, aniołku, śpij spokojnie.
Mamusia i tatuś bardzo cię kochają. ".

Amy to w pewnym sensie tragiczna postać.  Jasne, miała pieniądze, kochającą rodzinę, tłumy fanów i talent, ale również życiowego pecha i skłonności do uzależnień, z którymi jak wiemy przegrała. Może gdyby nigdy nie poznała Blake'a, jej życie potoczyłoby się zupełnie inaczej. Może osiągnęłaby jeszcze więcej, a może wykończyłaby ją trema i paparazzi. Możemy na ten temat tylko spekulować i zadawać sobie pytanie: Co by było gdyby?

Po tej biografii utwierdziłam się w przekonaniu, że wszystkie te "gwiazdy i sławy", tak uwielbiane przez fanów, nie różnią się kompletnie niczym od zwykłych ludzi. No, może ilością pieniędzy na koncie w banku. Każde z nich jest człowiekiem, jednostką borykającą się z różnymi problemami. Możemy udawać, że jest inaczej, robić z nich nie wiadomo kogo, wywyższać jak jakieś bóstwa, jednak prawda jest taka, że przeżywają takie same dramaty, co my. Oni dorastali, dążyli do upragnionego celu, aż w końcu go osiągnęli. Starają się żyć względnie normalnie ciesząc się tym, co wypracowali przez lata.
Oczywiście, pomijam osoby, które po prostu urodziły się z miliardem dolarów do zagospodarowania i nie muszą kompletnie nic robić, żeby żyć po królewsku.

Podsumowując, książka ta jest kolejnym przykładem na to, że cierpienie jest nieodłączną częścią ludzkiego życia, a także na to, że nie ważne jak bardzo różnimy się za życia, w obliczu śmierci jesteśmy równi. Nie istnieje podział na tych co umarli, bo byli mniej bogaci od tych, co żyją wieczność, bo mieli za co wykupić dodatkowy czas. Żaden człowiek nie wie, kiedy nadejdzie jego koniec. Możemy mieć tylko pewność, że śmierć przyjdzie do każdego i mieć nadzieję, że w przypadku nas i naszych bliskich nie nastąpi to szybko.



Wiem, że ten post był strasznie dołujący, ale co innego mogłam napisać po przeczytaniu dołującej książki?
Mimo tego, że nieraz uroniłam łzę podczas czytania, nie żałuję, że sięgnęłam po tę biografię, bo to naprawdę dobra książka. Uważam, że nawet jeśli nie jesteście wielbicielami muzyki (soul, jazz) jaką wykonywała Amy, powinniście przeczytać ,, Amy. Moja córka". Uwierzcie mi, nie będziecie żałować.

OCENA: 7/10









poniedziałek, 9 listopada 2015

#33: Eleonora i Park (Rainbow Rowell)- recenzja.

Hej! Przynoszę Wam dziś długo wyczekiwaną recenzję ,, Eleonory i Parka". Przepraszam, że robię to dopiero teraz, ale ja naprawdę mam coraz mniej czasu na pisanie bloga.
Wracając...
Książkę tą przeczytałam jeszcze w wakacje, czyli już jakiś czas temu. Jej recenzja miała się pojawić 12 października, ale jak wiecie u mnie wszystko jest przesuwane lub przekładane na później.

Oryginalny tytuł: Eleanor & Park
Autor: Rainbow Rowell
R.Wyd. ( PL) : 2015
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 358


Eleonora nie jest ,,z tych popularnych". Ma rude włosy, zazwyczaj dość oryginalny ubiór, poza tym jest niska i ma trochę więcej ciała niż reszta dziewczyn. 
Park jest jedynym Azjatą w szkole. Jest wysoki, chudy, ma miodowy odcień skóry i dobrze wygląda w czarnych ciuchach, które idealnie kontrastują z jego zielonymi oczami. 
Oboje pochodzą z dwóch różnych światów. Jeden rok szkolny udowodni im jednak, jak wiele ich łączy. Czy pozwolą sobie na uczucie, które powoli się między nimi tworzy? 

,, Przestał już przywoływać ją w pamięci. 
I tak pojawiała się wtedy, kiedy chciała: w snach, kłamstwach i nędznych deja vu.
[...] 
Eleonora...
Ta, która stała za nim, póki nie odwrócił głowy. Która leżała obok, póki się nie obudził. Która sprawiała, że wszyscy inni wydawali się wyblakli i płascy, nigdy nie dość dobrzy. 
Eleonora, która wszystko popsuła.
Eleonora, która odeszła.
Przestał już przywoływać w pamięci. "

Niesamowita powieść. Ja jej nie przeczytałam, ja ją wciągnęłam! Jak makaron ze spaghetti! Pochłonęła mnie całkowicie. Po skończeniu jej długi czas zastanawiałam się, dlaczego to już koniec, czemu moja przygoda z nią nie mogła trwać dłużej. Książka faktycznie odrobinę przypomina ,,Romea i Julię", ale nie jest aż tak.. irytująca i sztuczna jak oryginał, z czego się bardzo cieszę, bo nienawidzę tego dramatu. 
To kolejna młodzieżówka poruszająca temat dręczenia w szkole osób innych, w jakiś sposób wyróżniających się. Nie będę się bardzo rozwodzić na ten temat, zrobiłam to już w innym poście. Powiem tylko, że przeżyłam to, co Eleonora i miliardy innych dzieciaków. Nie wiem, czy dla niektórych doprowadzenie kogoś do płaczu, zniszczenie go psychicznie jest takie fajne, cool, ekstra, czy jakby to inaczej nazwać, ale jak dla mnie jest to po prostu objaw okrucieństwa wobec drugiego człowieka. Uważam również, że szkoły nie przykładają należytej wagi do takich sytuacji. Wielu nauczycieli udaje, że się nic nie dzieje i zaczynają działać dopiero, gdy ktoś spróbuje popełnić samobójstwo. Nie wiem jak dla was, ale dla mnie to jest po prostu CHORE!

Teraz coś o bohaterach.
Park w wielu aspektach przypominał mi Nico di Angelo, może dzięki temu tak bardzo go polubiłam. Przez większą część książki tak bardzo współczułam Eleonorze, jej matce i rodzeństwu. Żyli z psychopatą! Zastanawiałam się, dlaczego nie poszli na policję i nie przyznali się do swojej sytuacji. Albo inaczej. Dlaczego policja, mimo tego, że zgłaszano im niejednokrotnie, że dzieje się coś złego nie zareagowała, nie przyjrzała się sprawie bliżej? Nawiązując do tego, co przed chwilą napisałam, dodam coś jeszcze- nie rozumiem dlaczego tak rzadko wierzy się dzieciom. Przecież to właśnie one najczęściej mówią prawdę! Kłamstwo jest przypisane do dorosłości. 
Eleonora miała dokładnie ten sam dylemat, co Ania Shirley, obie zadawały sobie pytanie: dlaczego ich włosy są rude, a nie np. blond albo czarne. Wiecie co? Zawsze mnie to zastanawiało. Te kilka rudych osób, które znam, wszystkie bez wyjątku żałują, że mają ten kolor włosów. Ja za to zawsze chciałam być ruda! Moje największe marzenie- mieć kręcone, rude włosy. Przecież rude włosy są równoznaczne z byciem oryginalnym, tak mało jest naturalnie rudych osób!   
Mieliście kiedyś coś takiego, że nienawidziliście jakiegoś bohatera najbardziej na świecie i aż się w was gotowało, gdy pojawiał się na kartach książki? Pewnie mieliście, ale i tak pytam. No cóż, ja tak miałam z Richiem- ojczymem głównej bohaterki. Jak tylko natrafiałam na jego imię na którejś stronie, już szykowałam moje widły i pochodnię. Jestem przekonana, że gdyby ktoś w takim momencie krzyknął: Chodźcie ludzie! Idziemy spuścić łomot i spalić na stosie tamtego typa! poszłabym za nim. 
Przez pewien nieokreślony czas nienawidziłam również Tiny- głównego dręczyciela Eleonory. Pod koniec książki zrobiła jednak coś, przez co już nie wiedziałam, czy dalej ma być moim wrogiem numer jeden, czy może mam ją zacząć lubić. Miałam totalny mętlik w głowie. 

Myślę, że tym razem nie muszę pisać podsumowania. To, co chciałam Wam przekazać, napisałam już wcześniej. 
Zdecydowanie polecam tę książkę, choć wiem, że nie wszystkim się spodoba. Mam jednak nadzieję, że pokochacie ją w równym stopniu, co ja.

OCENA: 8/10 



                   
 


 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...