Witajcie! Muszę wreszcie zacząć nadrabiać pisanie, bo w moim tempie czytelniczym notatek do recenzji będzie mi starczyło na lata. Tylko jak tu znaleźć na to czas?
Przychodzę do Was dziś z recenzją jednej z moich ulubionych książek- Girl Online autorstwa jednej z brytyjskich vlogerek, znanej jako Zoella.
Penny jest zwykłą dziewczyną, ze zwykłymi problemami i nie całkowicie zwykłym pechem. Żeby uciec przed szarą rzeczywistością, pisze bloga o sobie, swoich przemyśleniach, dramatach, rodzinie i innych typowo-nastolatkowych rzeczach.
Kiedy jednak sprawy w życiu Penny przybierają zadziwiająco zły obrót, rodzice postanawiają zabrać ją ze sobą do Nowego Jorku na święta, by mogła odsapnąć od codziennych zmartwień. Nikt nie spodziewa się, że dziewczyna całkiem przypadkiem pozna tam chłopaka, który wywróci jej życie do góry nogami.
,, Dziesięć najważniejszych powodów do stresu dla nastolatek
1. Przez cały czas masz wyglądać idealnie.
2. A twoje hormony własnie postanawiają zacząć świrować.
3. Co odznacza, że nigdy w życiu nie miałaś więcej pryszczy ( przez co punkt 1 staje się niemożliwy do spełnienia!)
4. I to w momencie, kiedy po raz pierwszy w życiu możesz kupować sobie czekoladę, kiedy tylko chcesz ( co jeszcze bardziej pogarsza sytuację z punktu 3!)
5. Nagle wszyscy zaczynają zwracać uwagę na to, jak się ubierasz.
6. A ubierać też masz się idealnie.
7. I oprócz tego umieć pozować jak supermodelka.
8. Żeby móc strzelić sobie selfie w stylizacji dnia.
9. Które wrzucisz później do internetu, żeby mogli je zobaczyć wszyscy twoi znajomi.
10. Oprócz tego masz być niesamowicie atrakcyjna dla płci przeciwnej (zmagając się równocześnie z punktami 1-9!)"
Tak wiem, że to długi cytat, ale niesamowicie się z nim zgadzam i chciałam, żebyście go poznali. Wracając już do recenzji...
,, Girl Online" to książka słodka, ale nie przesłodzona, lekka, przyjemna, idealna na poprawę humoru. Z początku martwiłam się, że Zoe zmieni ją w kolejny beznadziejny harlekin z trójkątem miłosnym w roli głównej, ale ku mojemu zaskoczeniu najlepszego przyjaciela Penny uczyniła gejem, dzięki czemu wykluczyła go z gry. Nawet nie wiecie jak bardzo ucieszył mnie ten fakt! Mimo, że książka jest prosta i nie ma skomplikowanej fabuły, to przekazuje czytelnikom bardzo ważną wiadomość: Uważajcie, co udostępniacie na widok publiczny, bo wszystko, co raz do internetów zostało wrzucone, już zawsze po internetach krążyło będzie. Cała opowieść jest jednym wielkim marzeniem, mało realistycznym i wątpliwym w realizacji, a jednak takim, które chcielibyśmy (głównie chciałybyśmy) , żeby się spełniło. No powiedzcie, czy wersja: dziewczyna z największym pechem świata wyjeżdża na święta do miasta, które nigdy nie śpi i poznaje tam wspaniałego chłopaka, niewiele od niej starszego muzyka, nie jest lepsza niż: biedna dziewczyna siedziała w domu gnębiona przez wrednych ludzi na facebooku, płacząc nad swoją nieudolnością i pryszczatą cerą, podjadając kilogramy ciastek, mając na sobie dresy, bo w jeansy nie była w stanie się już wcisnąć? Jak dla mnie wersja druga jest strasznie pesymistyczna. Co jeszcze... Okładka sugeruje, że jest to powieść typowo wakacyjna, choć jej fabuła rozgrywa się w zimie. Dziwne, nie?
Dobra, przyszedł czas na bohaterów. Już od samego początku czytelnikowi zostaje wyjaśnione kto jest dobry, a kto powinien spłonąć na stosie. Postacie mają bardzo wyraźnie zarysowane charaktery. Niestety, wszyscy są strasznie, dobijająco szablonowi: mamy tu główną bohaterkę- szarą myszkę, jej fałszywą najlepszą przyjaciółkę- wrednego, złego do szpiku kości plastika, najlepszego przyjaciela- geja, którego ojciec nie może zaakceptować, chłopaka, w którym Penny się podkochuje- typowego lalusia, Chodzące Selfie ,a na dodatek jeszcze młodego artystę, w którym dziewczyna się w końcu zakochuje, który rozumie ją jak nikt, akceptuje ją całkowicie taką jaką jest. Poza tym jest miły, uroczy, jest dżentelmenem i romantykiem. No same superlatywy!
Wiecie, myślałam, że to ja mam pecha ( tego samego dnia zleciałam ze schodów, zdarłam oba kolana na kamieniach i rozwaliłam telefon), ale Penny bije mnie na głowę! Już nie będę podawała przykładów, bo chyba bym padła ze śmiechu.
Ze wszystkich postaci najbardziej polubiłam Elliota, który jest po prostu genialnym bohaterem! Jest pogodny, pomocny w każdej chwili, oryginalny, szczery i.. prawdziwy. Tak jak już pisałam w którymś tam poście ( już nie pamiętam, w którym), kiedy czytałam o Elliocie przed oczami cały czas pojawiał mi się obraz chłopaka poznanego na obozie wokalnym, który jest uderzająco do Elliota podobny zarówno wyglądem ( moje wyobrażenie, nie czepiać się), jak i charakterem oraz zachowaniem. Dostałam pozwolenie na ukazanie wam jego zdjęcia:
Podsumowując, jak widzicie książka ta nie ma ( prawie) żadnych minusów. Naprawdę polecam ją Wam jeśli chcecie przeczytać coś, co was odstresuje, przy czym nie trzeba za wiele myśleć. Przepraszam za nadużycie nawiasów, ale tak jakoś mi tutaj pasowały :D
Zanim skończę, chciałabym tylko dodać, że najbardziej rozpiernicza system jedna z ostatnich scen i bardzo chętnie bym Wam ją zaspojlerowała, ale z dobrego serca tego nie zrobię. Buhahahahahaha !!!
Ocena: 8/10
Od jakiegoś czasu książkę mam w planach. Mam nadzieję, że niedługo się z nią zapoznam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Zrób to jak najszybciej :)
UsuńChciałam przeczytać tą książkę ale po Twojej recenzji... Chcę tego jeszcze bardziej! :D Świetny wpis :) "chodzące selfie" hahhahaha 😂
OdpowiedzUsuńDziękuje za tak genialny i przemiły komentarz <3
Usuń